Zobacz zapis relacji na żywo z konkursu drużynowego w Wiśle Austria powtórzyła sukces sprzed roku i wyprzedziła niemiecką ekipę o 8,7 pkt, a Polaków o 16,5 pkt. Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle już po raz czwarty z rzędu stała się miejscem inauguracyjnych zawodów zimowego sezonu PŚ. I po raz kolejny na podium znalazło się miejsce dla drużyny "Biało-Czerwonych", którzy podobnie jak przed rokiem zaczęli od trzeciej lokaty, po znakomitej rywalizacji z dwiema potęgami skoków. To będzie dziwny sezon, w dużym stopniu smutny i bezbarwny, bo i sytuacja na świecie nie pozwala rozwinąć skrzydeł ponoszącym olbrzymie straty organizatorom, a kibiców zmusza do pozostania w domach. Szansę na pełny sukces mają tylko skoczkowie. Pierwszą taką okazję polscy podopieczni Michala Doleżala wykorzystali już na otwarcie sezonu. Po wycofaniu się w ostatnich dniach Finów, Włochów i Kazachów ostatecznie na starcie sobotniej drużynówki znalazło się dziewięć ekip. W serii próbnej wysoką formę zasygnalizowali Austriacy, wyprzedzając po zliczeniu punktów Niemców i Polaków. W konkursie nic się nie zmieniło. Sygnał do ataku w pierwszej serii dał Piotr Żyła pięknym skokiem na 129 m. Rok temu w konkursie indywidualnym na tej samej skoczni doznał groźnie wyglądającego upadku. Dzisiaj znakomicie dla polskiej drużyny otworzył konkurs na "swoim" obiekcie. Ale Austriacy pilnowali Polaków od początku. Tylko pół metra bliżej wylądował Michael Hayboeck. Klemens Murańka zaskakiwał dobrą formą podczas okresu przygotowawczego i w nagrodę dostał szansę startu w drużynie. Zaczął od skoku na 122 m. To było za mało, by utrzymać "Biało-Czerwonych" na prowadzeniu, bo Austriak Philipp Aschenwald pofrunął na 128 m. Na trzecim miejscu usadowili się Niemcy, ale tylko z minimalną stratą do naszej ekipy. Polacy mieliby oddać zwycięstwo w Wiśle? Dawid Kubacki potwierdził, że nie ma na to ochoty i został najlepszym zawodnikiem pierwszej serii. Triumfator Turnieju Czterech Skoczni jako pierwszy w konkursie przekroczył barierę 130 m, lądując dokładnie na 131,5 m. Co z tego, skoro Daniel Huber wylądował zaledwie o pół metra bliżej i minimalna przewaga rywali wciąż się utrzymywała. Karl Geiger jak Kubacki doleciał do 131,5 m i także Niemcy zachowali wielką szansę na końcowe zwycięstwo. Kamil Stoch przy niesprzyjającym wietrze skoczył 118,5 m. Stefan Kraft poradził sobie nieco lepiej, lądując na 120,5 m. Przewaga Austrii nad Polską wzrosła do 6,9 pkt. Marcus Eisenbichler doleciał do 123,5 m i nagle to Niemcy zostali liderami po pierwszej serii z przewagą 0,7 pkt nad Austriakami i 7,6 pkt nad Orłami. W walce o zwycięstwo pozostały tylko trzy ekipy. Z konkursu odpali Czesi. W serii finałowej znów nie zawiódł Żyła. Skok na 127,5 m nie pozwolił jednak Polsce wrócić na prowadzenie. Co więcej, piękny lot Hayboecka na 131, 5 m sprawił, że Austriacy uciekli naszemu zespołowi na blisko 10 pkt. "Biało-Czerwoni" awansowali jednak na drugą pozycję, a z pierwszej na trzecią spadli Niemcy, bo Constantin Schmid skoczył 119,5 m. Aż o cztery metry w stosunku do pierwszej serii poprawił się Murańka (126 m). Aschenwald skoczył 121,5 m, ale w trudnych warunkach i przewaga Austrii na polską ekipą niespodziewanie wzrosła do 11,2 pkt. Na drugie miejsce wskoczyli Niemcy, gdy Paschke wylądował na 128 m. Taki mistrz jak Kubacki po raz drugi popisał się efektownym skokiem, tym razem na 130,5 m. Jak odpowiedział Austriak Huber? 135 m! To jego rezultat, a przewaga Austrii nad naszą drużyną - ponad 17 pkt. 130 m Geigera utrzymało Niemców w grze o zwycięstwo, a Polska musiała zadowolić się trzecim miejscem. Nie mógł tego zmienić nawet Stoch, choć skoki narciarskie pamiętają nie takie zwroty akcji. Orzeł z Zębu doleciał do 126 m. Eisenbichler miał poważne problemy w powietrzu, ale wylądował o metr dalej od Polaka i było jasne, że nasza drużyna nie wygra zawodów. Skokiem na 127 m Kraft przypieczętował triumf Austrii przed Niemcami i Polską. W niedzielę o 16 w Wiśle konkurs indywidualny z 11 Polakami. Z Wisły Waldemar Stelmach