Rok temu Żyła przedwcześnie zakończył konkurs w Wiśle, zaliczając groźnie wyglądający upadek. Tym razem było zdecydowanie inaczej. - Śnieg jest super w tym roku. Nie miałem okazji tak dogłębnie go przetestować jak w zeszłym, ale nie ma czego żałować. Przynajmniej dali mi dwa razy skoczyć - cieszył się 33-letni skoczek. Zmienne warunki wietrzne nie ułatwiały zadania zawodnikom na skoczni, ale Żyła całkiem nieźle sobie z nimi poradził. - Postawiłem dziś na szybkość, zabrakło mi trochę wysokości w locie. W drugim skoku za nisko zdecydowanie. Ale jak na początek jest nieźle - podkreślał "Wewiór", który udanie rozpoczął sezon zimowy. - A to zima się już zaczęła? - dziwił się. - Chcę się rozkręcać z konkursu na konkurs, cały czas realizować to, co mam zaplanowane, a może tej wysokości się trochę nabierze i z szybkością pójdzie i wtedy będzie wszystko dobrze - mówił. - Jeszcze ze dwa dni i wygrałbym - mówił Żyła. Czy to oznacza, że za tydzień w fińskiej Ruce odniesie sukces? - To już jest za tydzień, nie za dwa dni. Trzeba tam najpierw zajechać, promem przepłynąć. Różnie może być na tym promie, możemy popłynąć - grubo żartował nasz skoczek. - Spokojnie, nie uprzedzajmy faktów. Trzeba przetrwać podróż, bo jak popłyniemy za bardzo... - dodał. Przed naszymi skoczkami od wtorku wielogodzinna podróż samochodami i promem do Finlandii, a za tydzień konkursy w Ruce. Z Wisły Waldemar Stelmach