W sobotę Żyła lądował na 129 i 127,5 m i indywidualnie był szóstym zawodnikiem konkursu. Triumfowali Austriacy przed Niemcami i Polską. Nowy sezon Pucharu Świata rozpoczyna się nietypowo, bo przy pustych trybunach z powodu pandemii koronawirusa. - Nie ma kibiców, tego na pewno szkoda, ale wy jesteście - rzucił do dziennikarzy rozbawiony skoczek. - Cieszę się, że was widzę. W marcu już was miałem dość, a teraz jest fajnie - dodał. Co takiego działo się pod koniec ubiegłego sezonu? - Wtedy byłem bardziej nerwowy. Byłem już na pewno zmęczony, ale byłem tak zmotywowany, że gdyby ktoś podszedł, to mógłby zęby stracić - wypalił Żyła. Przed rokiem rozpoczął Puchar Świata od koszmarnie wyglądającego, na szczęście niegroźnego w skutkach, upadku na skoczni im. Adama Małysza. Rok później zaczął udanym występem w drużynówce i liczy na dobry sezon. - Sezon się zaczyna, dużo przed nami. Cieszy mnie to, że znów jest coś fajnego do roboty. Można realizować swoje założenia, czasem dobre, czasem błędne. Ale raczej dobre - powiedział Żyła. Jak popularny "Wewiór" odnalazł potrzebny spokój i radość po różnych zawirowaniach. - Zamknęli mnie na dwa miesiące w chałupie, leżałem i żarłem - obrazowo tłumaczył. - Zrobiłem dużo masy, a potem pomyślałem: teraz trzeba schudnąć. Jeszcze trochę mi zostało. Jak waga pójdzie na dół, to forma pójdzie w górę - zapewnia Żyła. W niedzielę o 16 on i jego 10 kolegów weźmie udział w konkursie indywidualnym w Wiśle. Z Wisły Waldemar Stelmach