Czasy, w których w kwalifikacjach odpadało nawet 20 zawodników, odeszły już w niepamięć. W zawodach PŚ utrzymuje się niepokojąca tendencja - do kwalifikacji przystępuje coraz mniej zawodników, a przegranych eliminacji coraz częściej można policzyć na palcach jednej ręki.W piątek w Willingen było ich zaledwie pięciu - dwóch reprezentantów Kazachstanu, dowołany awaryjnie do reprezentacji Słowenii Lovro Kos, zdyskwalifikowany Szwajcar Dominik Peter oraz Czech Viktor Polasek. Można odnieść wrażenie, że FIS niczego nie straciłby, dopuszczając do konkursu wszystkich zawodników. Zwłaszcza, że w trwającym sezonie dochodziło już do takich przypadków, jak w Titisee-Neustadt, gdzie do kwalifikacji przystępowało... 50 zawodników.Dlatego też organizatorzy szukają innych sposobów, by uatrakcyjnić kwalifikacje, zwłaszcza, że niektóre telewizje płacą za transmisje z tych wydarzeń. W Titisee-Neustadt przemianowano je na prolog, oferując zwycięzcy 3000 franków szwajcarskich. Podobnie jest w Willingen, gdzie organizatorzy utworzyli miniturniej pod nazwą Willingen Six - we wcześniejszych latach znany jako Willingen Five. W turnieju będą sumowane punkty z obu konkursów indywidualnych oraz obu kwalifikacji.Pierwszym liderem cyklu został Andrzej Stękała, zwycięzca piątkowych kwalifikacji, który skoczył podczas nich aż 152 m. Jeszcze dalej poszybował piąty w klasyfikacji Klemens Murańka, ustanawiając nowy rekord skoczni - 153 m! WG Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie!Sprawdź!