Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z sobotniego konkursu indywidualnego w Niżnym Tagile Po pierwszej serii Polak był nawet czwarty, lecz nie zdołał obronić tak dobrej lokaty. W drugiej serii karty rozdawał wiatr, a walkę z nim przegrało wielu zawodników, między innymi Markus Eisenbichler, który po pierwszej serii prowadził z kilkupunktową przewagą. Podczas drugiego skoku, tuż po wyjściu z progu, otrzymał jednak silny podmuch w plecy, przez co skoczył zaledwie 80 metrów i spadł na 28 lokatę. Skorzystał na tym zwycięzca Halvor Egner Granerud, drugi Daniel Huber oraz trzeci Robert Johansson, który awansował na podium z 25. miejsca po pierwszej serii, skokiem na 142,5 metra bijąc rekord skoczni. W drugiej serii zameldowało się - poza Zniszczołem - trzech Polaków. Jakub Wolny był 15., Maciej Kot 25., natomiast Tomasz Pilch 30. Czołowi polscy skoczkowie nie udali się w podróż do Rosji, szlifując formę przed mistrzostwami świata w lotach. "Drugi garnitur" polskiej kadry przysporzył jednak kibicom wiele emocji, zwłaszcza w pierwszej serii. Od początku pierwszej serii wiatr wiał pod narty. Korzystne warunki świetnie wykorzystał zwłaszcza Aleksander Zniszczoł, który pofrunął 131 metrów i po pierwszej serii był czwarty. Polak długo był liderem konkursu. Przegrywali z nim kolejni wielcy skoczkowie. Ostatecznie wyprzedzili go jednak: Daniel Huber, Halvor Egner Granerund oraz lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Markus Eisenbichler, który skoczył aż 136,5 metra i wywalczył sobie kilkupunktową przewagę nad resztą czołówki. Nieźle spisali się także pozostali "Biało-Czerwoni". Poza Zniszczołem awans do drugiej serii osiągnęło trzech z nich: Jakub Wolny (11. po pierwszej serii), Maciej Kot (15.), Tomasz Pilch (22.). Pawłowi Wąskowi do szczęścia zabrakło 0,6 pkt. Najsłabiej poradził sobie Stefan Hula - skoczył 117 metrów i był 41. Jednym z pierwszych skoczków w drugiej serii był Robert Johansson, który po kapitalnym locie osiągnął 142,5 metra, ustanawiając nowy rekord skoczni. Znacznie gorzej spisał się Pilch - skoczył 96,5 metra i ostatecznie zakończył rywalizację na 30. lokacie. Pozostali zawodnicy też mieli jednak problemy z tym, by chociażby zbliżyć się do wyczynu Norwega. Wiatr teoretycznie był sprzyjający, lecz zawodnikom widocznie brakowało odpowiedniego noszenia. Z czasem warunki stały się po prostu niekorzystne. Przekonał się o tym Kot, który otrzymał mocny podmuch w plecy, przez co wylądował na 111. metrze. Jeszcze boleśniej odczuł to jednak liderujący po pierwszej serii Eisenbichler. Niemiec - podobnie jak Kot - tuż po wyjściu z progu miał problemy z podmuchami wiatru, musiał ratować się przed upadkiem i wylądował na 80. metrze. Dzięki temu wygrał Granerud przed Huberem i Johanssonem. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl - kliknij! TB