W pierwszej serii Zniszczoł skoczył 131 metrów, co dało mu czwartą lokatę. Przed drugą serią nie mógł się jednak w pełni skupić na skoku. Musiał za to błyskawicznie zorganizować sobie nowy kombinezon, co - jak przyznał - mogło mu pomóc.- Wyjeżdżam do góry, patrzę, a tu coś nie gra. W kroku miałem dziurą taką, że bym pięść wsadził. Wysłali mi z dołu drugi kombinezon i szybko się przebrałem. Może to i lepiej, bo odjęło mi to trochę stresu i nie myślałem o drugim skoku. Wszystko poszło sprawnie i skakałem już w nowym kombinezonie - przyznał Zniszczoł w rozmowie z Eurosportem. W drugiej serii Polak nie zdołał obronić czwartej pozycji. Skoczył 122 metrów i zakończył zmagania na szóstym miejscu, najwyższym w dotychczasowej karierze. 26-latek nieźle sobie poradził, mimo loteryjnych warunków. Nie mógł powiedzieć tego o sobie Markus Eisenbichler, który prowadził po pierwszej serii, lecz w drugiej dostał mocny podmuch w plecy i wylądował na 80. metrze, przez co spadł na 28. pozycję.Robert Johansson za to ustanowił w drugiej serii rekord skoczni, skacząc 142,5 metra, dzięki czemu awansował z 25. na trzecią lokatę.Co o swoim skoku i warunkach w drugiej serii powiedział Zniszczoł?- Nie uważam, że ten drugi skok był zły. Mogłem się nieco inaczej zachować, ale z tego co działo się w powietrzu mogę być zadowolony - stwierdził Polak. - Nad bulą był bardzo mocny wiatr z tyłu skoczni. Trzeba było przez niego przelecieć i dostać się do strefy tego lepszego wiatru - dodał.TB Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl - kliknij!