W pierwszej serii mistrz świata uzyskał 123,5 m. Liderujący Halvor Egner Granerud lądował aż dziewięć metrów dalej. O zwycięstwie Kubackiego trudno było więc realnie myśleć. - Ten pierwszy skok wydawał się całkiem fajny, z energią na progu - mówił 30-letni skoczek w rozmowie z reporterem TVP Sport. - Ale trener przyszedł z zastrzeżeniami i się okazało, że jednak ta próba nie była wybitna. W drugim skoku też nieźle było na progu. Potem nie miałem jednak prędkości nad bulą i zacząłem spadać. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Druga próba to tylko 119 m. I ostatecznie 23. lokata. Tak słabego startu Kubackiego nie mieliśmy prawa się spodziewać. - Mało tych metrów - przyznał samokrytycznie. - Wynikało to oczywiście z błędów. Bo z czego by innego? Po tych zawodach będę miał na pewno sporo materiału do analizy. To nie były skoki, z których mógłbym być zadowolony. Muszę się temu przyjrzeć na spokojnie. Na szybko można wyciągnąć tylko pochopne wnioski. Warunki pogodowe były tym razem dobre i równe dla wszystkich. Problem leży zatem w technice skoku. A patrząc szerzej - w stabilizacji formy.- Tej stabilizacji rzeczywiście u mnie nie widać - zgodził się Kubacki, który niespełna miesiąc temu po raz pierwszy został ojcem. - Czasem wystarczy niewiele, żeby ją osiągnąć. Ale jak widać, to nie było jeszcze dzisiaj. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! UKI