Przez ostatnie lata fani skoków narciarskich zdążyli przyzwyczaić się do tego, że inauguracja Pucharu Świata odbywała się na skoczni w Wiśle. Stało się to już nieomal tradycją, z którą jednak prawdopodobnie FIS postanowiła zerwać. W drafcie kalendarzu na przyszły sezon zawody na obiekcie im. Adama Małysza planowane są dopiero na pierwszy weekend grudnia, jako trzecie w kolejności.Cała zabawa ma zaczynać się w Niżnym Tagile, ponieważ Rosjanom bardzo zależy, aby zorganizować inaugurację właśnie u siebie. W przeciwieństwie do Polaków, którzy nie zamierzają o to szczególnie zabiegać, czego dowód dał w rozmowie z "TVP Sport" szef komitetu organizacyjnego zawodów w Wiśle Andrzej Wąsowicz.- Mnie osobiście nie zależy na inauguracji. To, co jest zapisane w drafcie nam odpowiada i niewiele zmienia. I tak, i tak będziemy musieli produkować śnieg tą samą metodą, jak w ostatnich latach. Czyli nadal będziemy ponosić ogromne koszty energii elektrycznej, wody, i tak dalej. Do FIS trafiły już pisma od państw, które są bardziej zainteresowane takimi zawodami - mówił Wąsowicz.Jego słowa nie pozostawiają złudzeń i wszystko wskazuje na to, że Polacy stracą inaugurację PŚ w skokach. Wisła ponosiła spore koszty związane z organizowanie zawodów w listopadzie i mimo prestiżu, jaki niesie ze sobą rozpoczęcie zmagań czołowych skoczków świata, najwyraźniej nie zamierza bić się z Rosjanami, zadowalając się zawodami w grudniu. Inna sprawa, że Polacy udowodnili już, że można na nich liczyć i kilkukrotnie ratowali FIS, tak że nie można wykluczyć, że i tym razem coś może się jeszcze zmienić.