Przed ostatnią kolejką skoków Norwegowie tracili do naszych zachodnich sąsiadów niemal 15 punktów. Przy obowiązującym przeliczniku 1,2 punktu za metr oznaczało to, iż przy takich samych notach za styl Halvor Egner Granerud musiał skoczyć aż o 13 metrów dalej od Karla Geigera. Sporo, biorąc pod uwagę fakt, że obaj prezentowali podczas MŚ niezwykle wysoki, lecz przede wszystkim - bardzo zbliżony poziom. Trener Norwegów, Alexander Stoeckl postanowił jednak zaryzykować i przed skokiem swojego podopiecznego zadecydował o obniżeniu belki startowej aż o dwie pozycje (z 12. na 10.). Dzięki temu, w przypadku uzyskania odległości większej, niż 95 procent rozmiaru skoczni (w przypadku Planicy - 228 metrów) mógł liczyć na bonusowe punkty, dokładnie 24,7.Granerud spisał się świetnie, spełnił z nawiązką wymagane minimum (uzyskał 234,5 metra) i pozostało mu czekać na to, co zrobi Geiger. Trener Niemców - Stefan Horngacher - nie miał wyjścia. Także poprosić musiał o skrócenie rozbiegu (podobnie, jak u Norwega - do 10. belki). Pozostawało mu liczyć, że jego skoczek uzyska wymaganą odległość. Tak się jednak nie stało - zabrakło mu trzech i pół metra.Z tego powodu Geiger nie otrzymał ani jednego punktu bonifikaty i nie obronił dla Niemców pierwszej pozycji. Ci przegrali z Norwegami o 19,2 punktu.Trzecie miejsce w konkursie w Planicy zajęła reprezentacja Polski.(TC)Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!