Michal Doleżal (trener polskiej kadry): - Jest niedosyt. Mamy trzech zawodników w "dziesiątce". Tutaj walczy się jednak o medale i w tej rywalizacji nas zabrakło. Może skoki wyglądały zbyt agresywnie w fazie przelotowej. Musimy to jeszcze przeanalizować. Piotr Żyła (7. miejsce): - Jestem zadowolony, bo szybka nie zaparowała. Taki był cel na ten dzień. Skoki były w porządku, w drugim trochę zakantowało mi narty i ostatecznie zabrakło 30 metrów. Liczyłem na więcej, jeśli chodzi o miejsce. Ale nie ma co narzekać - im starszy, tym jestem lepszy. Każdy z nas skacze swoje, to co wytrenował. Szanse są zawsze i zobaczymy, co będzie. Nie chcemy myśleć o wynikach, tylko wykonać swoją pracę. Trzeba cieszyć się faktem, że możemy tu jeszcze polatać. Kamil Stoch (8. miejsce): - To były dwa dziwne dni. Myślałem, że będzie trochę łatwiej, ale zmagałem się z wieloma rzeczami. Ciągle coś nie gra w pozycji najazdowej i ucieka na progu. Wszyscy mieli równe szanse i wiedzieliśmy, że te loty będą wcześnie. Poczekam do marca, by znowu tu przyjechać, ale w świetnej dyspozycji i cieszyć się skokami. Andrzej Stękała (10. miejsce): - Bardzo się cieszę, wskoczyłem do Top 10. Oddałem dobre skoki, trochę było mi smutno, że nie przeleciałem zielonej linii w ostatniej serii. Latem nie pomyślałbym nawet, że przyjadę na mistrzostwa świata. Satysfakcja jest wielka, praca nie idzie na marne. Dawid Kubacki (15. miejsce): - Chyba za bardzo zaryzykowałem, przesadziłem z agresją za progiem. Przez to leciałem 1-2 metry niżej. Nie wyszło to tak, jak sobie wyobrażałem. Z moimi plecami jest z dnia na dzień lepiej. Dobrze, że konkursy są po południu, bo tak musiałbym chyba wstawać o piątej, żeby się rozruszać. Czuję jednak ból i ograniczoną swobodę ruchów. Myślę, że medal jest w naszym zasięgu. Mamy mocną drużynę, ale chcemy skupiać się na tym co trzeba zrobić na górze, a nie na tym, co dają na dole skoczni. Więcej aktualności sportowych na sport.interia.pl. Kliknij!