Stoch w premierowym skoku poszybował na 213. metr i zajmował dopiero 13. pozycję. Druga próba pozwoliła mu się znacząco przesunąć w stawce i wrócić do szerokiego grona kandydatów do medali. - Pierwsza seria była kiepska, jak to już bywało tej zimy. Za dużo błędów. W drugiej było dużo lepiej - ocenił przed kamerą "TVP Sport" skoczek z Zębu. Zapytany o to, czy po słabszej próbie trudno było mu się zmobilizować, lekko poirytowany zaprzeczył.- Nie było trudno się zmobilizować, wystarczyło ochłonąć, oczyścić głowę i iść na drugą serię, jakbym otwierał nowy rozdział - odpowiedział. Podkreślił przy tym, że jego zdaniem walka o krążek wciąż jest jak najbardziej realna.- Zawody trwają dalej i trzeba stać mocno na ziemi. Walczyć do końca - zadeklarował.(TC) Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!