W piątek rozpoczął się w Planicy konkurs indywidualny o mistrzostwo świata. Po dwóch seriach na czele jest Niemiec Karl Geiger, a najlepszy ze Słoweńców Anże Laniszek zajmuje 17. miejsce. Jak pisaliśmy wczoraj, w związku z nie najlepszą formą Słoweńców w obecnym sezonie, głos zabrał Timi Zajc, wywołując prawdziwą burzę. - Niestety, wszystko się rozpadło. Ciężko trenowałem przez całe lato nie po to, by skakać tak krótko. Myślę, że odpowiedzialność muszą wziąć na swoje barki trenerzy - napisał Zajc, który zwykle bardzo dobrze radził sobie na skoczniach do lotów. - Musimy z nimi pracować, bo inaczej zostaniemy wykluczeni z kadry. Wszyscy chcemy medali, a tymczasem ja od dwóch lat spisuję się coraz słabiej - dodał słoweński skoczek. Efekt? Zajca nie ma już w kadrze na mistrzostwa, z której w trybie natychmiastowym został wykluczony. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij! "Dziś rano Ljubo Jasnicz, dyrektor sportowy słoweńskich skoków skoków narciarskich, za namową Gorazda Bertoncelja, trenera reprezentacji Słowenii w skokach narciarskich, podjął decyzję o wykluczeniu Timiego Zajca, członka kadry narodowej A z mistrzostw świata w Planicy" - podano w komunikacie prasowym mistrzostw. To nie koniec emocji u gospodarzy. Przed południem Słoweńcy poinformowali, że także trener główny Gorazd Bertoncelj stracił swoje stanowisko. Tymczasowo jego miejsce zajmie Robert Hrgota. Wykluczenie Zajca nie rozwiązało jednak problemów Słoweńców, a wręcz przeciwnie, mocno je powiększyło. O co chodzi? Czytaj na następnej stronie!