Choć Puchar Świata w skokach narciarskich ze względów organizacyjnych wciąż nie może powrócić do Stanów Zjednoczonych, za oceanem wciąż nie zapomniano o tej konkurencji, a młodzi skoczkowie marzą o wielkiej karierze. W ostatni weekend w amerykańskim Iron Mountain odbyły się zawody Pucharu Kontynentalnego. W cieniu "drugoligowych" rozgrywek dla skoczków miał miejsce nieprzyjemny wypadek. Podczas memoriału Freda Harrisa na Harris Hill Ski Jump w Brattleboro w Vermont koszmarnie wyglądający upadek zaliczył 13-letni Mason Gorski. Na obiekcie o rozmiarze 98 metrów młody Amerykanin niedługo po wyjściu z progu stracił panowanie nad nartami, przekoziołkował w powietrzu, a następnie runął na zeskok, by bezwładnie stoczyć się na dół skoczni. Obserwujący zmagania młodych zawodników kibice zamarli, bo zdarzenie wyglądało dramatycznie. Służby medyczne błyskawicznie ruszyły z pomocą Gorskiemu, który nie był w stanie opuścić skoczni o własnych siłach, choć nie stracił przytomności. Po udzieleniu doraźnej pomocy młody skoczek został zniesiony na noszach i przetransportowany do szpitala. Choć trudno w to uwierzyć, niedoświadczony zawodnik nie doznał bardzo poważnych obrażeń, choć oczywiście jest mocno potłuczony i ma złamaną rękę. Mama zawodnika poinformowała w mediach społecznościowych, że młody skoczek ma się dobrze, uśmiecha się i tylko jedna ręka jest złamana. WS