Konkursy w Wiśle zakończyły się zwycięstwami Jakuba Wolnego i Dawida Kubackiego. Kot póki co jest w cieniu najlepszych, ale nie załamuje się i wciąż szuka formy sprzed lat. Po drugim niedzielnym skoku, na 128 m, wreszcie było widać uśmiech na jego twarzy, a zaraz po skoku wykonał gest mówiący, że właśnie o to chodziło. Maciej Kot: Wtedy efekt jest lepszy - Ten ostatni skok był najlepszy w moim wykonaniu podczas całego weekendu. Dało mi to w końcu sporo radości, a o to w tym chodzi. Na pewno będzie mi teraz lepiej odpoczywać na tygodniowych wakacjach, mając taki skok za sobą - cieszył się 30-letni zawodnik. - To był skok, jakie czasem pojawiają się na treningach - mniej kontroli, więcej luzu. Wtedy od razu efekt jest lepszy. Nie jest to jeszcze optymalny poziom, ale taki, jaki pozwala bawić się skokami i rywalizować - podkreślił. - Awansowałem do drugiej serii, więc w finałowym skoku mogłem więcej zaryzykować, nie było presji wyniku i to mi pomogło. Wiara i pewność siebie są potrzebne podczas skoku - dodał. Maciej Kot: Wakacje nad polskim morzem Kot ma za sobą trzy nieudane sezony w Pucharze Świata, ale wierzy, że w sezonie olimpijskim znów zbliży się do najlepszych. - Mam nadzieję, że z takiego poziomu rozpocznę kolejne zawody, żeby znów się nie cofać, ale próbować zrobić kolejny krok naprzód - mówił po zawodach w Wiśle. Teraz "Biało-Czerwonych" czekają krótkie wakacje, zaplanowane przez sztab szkoleniowy pod wodzą Michala Doleżala. - Każdy z nas chce gdzieś wyjechać. Ja ze względu na małego szkraba, którego mam w domu, nie planuję żadnych egzotycznych, dalekich podróży. Tym razem padło na polskie morze i Świnoujście. Jedziemy odpocząć tam fizycznie i psychicznie, i nawdychać się jodu - zapowiedział Kot. - Treningi są męczące i urlop pod względem mentalnym też jest potrzebny. Trzeba wyczyścić głowę, żeby wrócić ze świeżością do treningu i naładować baterie, żeby wystarczyło do dalszej, ciężkiej pracy - podsumował nasz skoczek. Z Wisły Waldemar Stelmach