W niedawnej rozmowie z Interią Adam Małysz, pytany o naszą żeńską reprezentację w skokach narciarskich i pogłoski o odwołaniu z funkcji trenera Marcina Bachledy, dał do zrozumienia, że coś jest na rzeczy. - Nie jest prawdą, że miałby zostać odwołany. Nie jestem pewny, czy umowa Marcina obowiązuje tylko na ten rok, czy na dłuższy okres, lecz na pewno chcemy przeprowadzić pewne zmiany. Nie znaczy to jednak, jak już powiedziałem, że Marcin zostanie odwołany. W tej chwili jest to temat objęty pewną tajemnicą, bo jeszcze trwa sezon i nie chcemy rozbijać atmosfery w gronie zawodniczek i trenerów. Po sezonie usiądziemy i na spokojnie wszystko poukładamy. Cel jest jasny: chcemy zrobić milowy krok, bo taki jest nam potrzebny, a nie tylko malutkie kroczki - powiedział dyrektor w PZN, po czym bardzo otwarcie zapewnił, że związek chce naprawdę mocno postawić na rozwój mającej spory potencjał kadry kobiet, co pokazały niedawne mistrzostwa świata w Seefeld. - Myślę, że będziecie państwo zadowoleni - dodał "Orzeł z Wisły". Z wypowiedzi Małysza można było wysnuć wniosek, że Bachleda mógłby zostać przesunięty do roli asystenta lub drugiego trenera, ale najważniejsze pytanie brzmiało, kto miałby zostać głównym szkoleniowcem? Teraz w rozmowie z Eurosportem Małysz doprecyzował, że tym fachowcem może zostać Łukasz Kruczek, obecny trener reprezentacji Włoch, którego praca ze skoczkami z Półwyspu Apenińskiego właśnie dobiega końca. Kontrakt wygasa 30 kwietnia i nie zostanie przedłużony. - Nie jest tajemnicą, ze rozmawiamy z Łukaszem od kilku miesięcy. Ale nie tylko z nim. Chcemy bowiem dać kobiecej kadrze to, co możliwie najlepsze, bo Seefeld pokazało jak dużą szansą medalową są skoki kobiet - powiedział Małysz, cytowany na Twitterze przez red. Kacpra Merka. - Pytajcie w PZN-ie, skoro oni się wygadali - odparł Kruczek. Art