Niewiele brakowało, by niemiecki sanepid dopisał własny rozdział historii skoków narciarskich. Wątpliwy wynik testu na koronawirusa u Klemensa Murańki omal nie doprowadził do wyrzucenia wszystkich Polaków z 69. Turnieju Czterech Skoczni. Gdyby do tego doszło zwycięzcą zostałby prawdopodobnie Karl Geiger. A przecież Niemcy czekają na triumf swojego skoczka w Turnieju od 2002 roku, kiedy wszystkie cztery konkursy jednej edycji jako pierwszy wygrał Sven Hannawald. Granerud wielki wygrany i wielki przegrany Gdyby Kamil Stoch nie został dopuszczony do startu w Oberstdorfie, niemieccy kibice przestaliby czekać. Rozsądek wziął jednak górę. Świetnie zachowali się wszyscy rywale Polaków - nikt nie protestował, gdy anulowano kwalifikacje do pierwszego konkursu Turnieju. Trzykrotny mistrz olimpijski wygrał TCS po raz trzeci w karierze. Trener Niemców Stefan Horngacher powiedział, że kiedy Stoch jest w szczycie formy, wciąż nie ma sobie równych. Dalsza część sezonu nie była już tak udana dla polskiego mistrza. Zdobył medal mistrzostw świata w Oberstdorfie, ale tylko w drużynie. Indywidualnie w obu konkursach lądował daleko. Trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ pokazuje jednak, że Stoch kończy właśnie kolejną znakomitą zimę. Największym wygranym w polskiej ekipie był Piotr Żyła, który w wieku 34 lat został najstarszym w historii indywidualnym mistrzem świata. W dodatku na skoczni normalnej, czyli takiej, jakie lubi najmniej. Nieprzewidywalność Żyły jeszcze raz objawiła się nam w całej pełni. Tym razem zaskoczyła nas bardzo pozytywnie. Z pozoru największą gwiazdą sezonu był Granerud. 11 wygranych konkursów Pucharu Świata pozwoliło mu w spektakularny sposób sięgnąć po Kryształową Kulę. Norweg osiągnął życiową formę, ale przeżył też kilka głębokich rozczarowań. Nie wygrał ani jednego konkursu z tych najbardziej prestiżowych, co jest jednak wielkim pechem dla skoczka będącego w tak niesamowitej formie. Na mistrzostwach świata w lotach w Planicy przegrał złoto indywidualnie z Geigerem. Na TCS nie zmieścił się na podium. Z MŚ w Oberstdorfie wrócił z zaledwie jednym medalem w konkursie mieszanym. Królem mistrzostw był Geiger. Dwa złota drużynowo, srebro i brąz indywidualnie. A przecież zdobył wcześniej jeszcze złoto indywidualnie i srebro drużynowo MŚ w lotach w Planicy. Cudowny konkurs drużynowy w Oberstdorfie zakończył skokiem po tytuł mistrzowski. Norwegowie bez zakażonego Graneruda wylądowali daleko poza podium. Dla mistrzów olimpijskich to porażka. Zaraz po mistrzostwach świata miała miejsce niezwykła historia. Granerud pozostał w Oberstdorfie na kwarantannie, a Geiger przynosił mu pod drzwi obiady ugotowane przez swoją mamę. Pasuje to jak ulał do rywalizacji skoczków, która odbywa się według dżentelmeńskich zasad. Może łączy ich ryzyko, które wszyscy podejmują przelatując w powietrzu 150 metrów? W Planicy jeszcze 100 m dalej. Wszystkie porażki Żyły. Ale było warto Dlatego Stoch nie miał żalu do Graneruda, gdy podczas TCS rozczarowany Norweg zareagował impulsywnie na złe warunki wietrzne, w których sędziowie kazali mu skakać. Chlapnął coś, szybko pożałował i przeprosił Kamila. Sprawy nie ma. Wygranymi tej zimy mogą czuć się także Piotr Żyła i Stefan Kraft - choć w PŚ nie zwyciężyli ani razu. Przez 15 lat startów w Pucharze Świata Polak wygrał zaledwie dwa konkursy. Pierwszy raz na podium stanął dopiero w ósmym roku rywalizacji. Po czym nastąpiły kolejne trzy zimy bez ani jednego miejsca w czołowej trójce. Do trzydziestki Żyła przeżył na skoczni tyle rozczarowań, że każdy inny by się załamał. On skakał jednak do skutku. I dostał nagrodę. Dziś jest jednym z najwybitniejszych polskich skoczków w historii. Więcej osiągnęli Stoch, Adam Małysz i być może Dawid Kubacki. Kraft ma znacznie więcej sukcesów. 21 zwycięstw w Pucharze Świata i 72 miejsca na podium oraz 12 medali mistrzostw świata. W tym sezonie zdobył jednak zaledwie 405 pkt w PŚ i w klasyfikacji generalnej zajmuje dopiero 17. pozycję. Niedawno zdał sobie sprawę, że zdrowie nie pozwoli mu już rywalizować z taką intensywnością jak kiedyś. A jednak wywalczył złoto MŚ w Oberstdorfie w konkursie na dużej skoczni i srebro w drużynie. Jest też w Pucharze Świata kilku innych wygranych, ale na drugim planie. Andrzej Stękała, który miał zamiar dać sobie spokój ze sportem, dziś ma dwa medale MŚ. Jeden w lotach, drugi z Oberstdorfu. Doczekał uznania trzech mistrzów - bez niego polska drużyna nie byłaby tak silna. Drugie miejsce w indywidualnych zawodach PŚ w Zakopanem i szóste w klasyfikacji generalnej TCS to także dokonania niesamowite. To był barwny sezon, choć kibice śledzili go wyłącznie w telewizji. Michal Doleżal ostatecznie potwierdził, że jest w stanie zastąpić Stefana Horngachera. Przed rokiem było dobrze, gdy Czech debiutował, ale można było mieć wątpliwości, czy kadra nie skacze rozpędem. Jak widać nie ma powrotu do sezonu 2015-2016, gdy Austriak musiał wyciągać polskich skoczków ze sportowego niebytu. Dariusz Wołowski