Generalnie zarobki skoczków narciarskich, rywalizujących w cyklu Pucharu Świata, naturalnie są odzwierciedleniem ich pozycji w klasyfikacji generalnej.Nic dziwnego, że liderem tego zestawienia i krezusem wśród skoczków za sezon 2020/21 został Halvor Egner Granerud. Norweg miał wspaniałe miesiące, a jego dominacja nie podlegała dyskusji. Biorąc pod uwagę 30 konkursów - tyle powiem rozegrano w minionym sezonie (w tym 25 zawodów indywidualnych, cztery drużynowe i jeden mikst), zdobywca Kryształowej Kuli zarobił ponad 880 tysięcy złotych. Drugi w tej klasyfikacji jest Niemiec Markus Eisenbichler, a jego strata punktowa w "generalce" jest wprost proporcjonalna do sporej różnicy w zarobkach. Podopieczny Stefana Horngachera zarobił "tylko" 615 tysięcy złotych. O ogromną kwotę wzbogacił się również nasz gwiazdor, trzykrotny mistrz olimpijski Kamil Stoch. Orzeł z Zębu kończył sezon sfrustrowany i poirytowany swoją bezsilnością, zajmując miejsca poza "30", ale w przeciągu całego sezonu zarobił bardzo godne pieniądze. Na konto Stocha łącznie wpłynęło blisko 600 tysięcy złotych. Gdzie Andrzej Stękała, a gdzie Tomasz Pilch? W klasyfikacji najmajętniejszych skoczków w czołowej dziesiątce uplasowało się jeszcze dwóch Polaków. Mistrz świata Piotr Żyła i Dawid Kubacki zarobili niemal bliźniaczą kwotę, oscylującą wokół 430 tysięcy złotych. Minimalnie więcej zgarnął "Wewiór" i to on zajął 7. miejsce, a lokatę niżej uplasował się zawodnik z Szaflar. Warto wymienić także największego wygranego tego sezonu wśród Orłów, czyli Andrzeja Stękałę. 25-latek zarobił ponad ćwierć miliona złotych (15. pozycja). Dla porównania Tomasz Pilch jest w tej klasyfikacji notowany na 76. lokacie. 20-letni siostrzeniec Adama Małysza wzbogacił się o... 426 złotych.