Upadek norweskiego skoczka podczas finałowego weekendu zmagań w Pucharze Świata w Planicy wstrząsnął kibiców skoków narciarskich na całym świecie. Wypadek wyglądał wręcz dramatycznie i przez chwilę wydawało się, że jego konsekwencje mogą być o wiele bardziej poważne niż okazały się w rzeczywistości. Daniel Andre Tande został przetransportowany natychmiast do szpitala, gdzie przez kilka dni był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Jak się okazało, skoczek szybko odzyskiwał siły i już w maju zadecydowano o powołaniu go do reprezentacji narodowej Norwegii. Na skocznię jednak jeszcze nie powrócił. "Musimy jeszcze trochę poczekać i zobaczyć, jak to wszystko się potoczy. Pozostaje sprawdzenie, czy obojczyk jest na tyle stabilny. Potem potrzebujemy jeszcze wyraźnego sygnału całej aparatury medycznej" - powiedział Alexander Stoeckl. Daniel Andre Tande nie wystąpi w Wiśle Wiadomo zatem, że 27-latka nie zobaczymy podczas inauguracji LGP w Wiśle. "To za wcześnie. Nie ma mowy o rywalizacji, dopóki nie wyskoczy w trening" - dodał szkoleniowiec norweskiej kadry. Są jednak również pozytywne wiadomości płynące ze sztabu szkoleniowego skoczka. Jak nadmienił trener, do tej pory jego postęp był zadowalający. Po takim upadku należy jednak postępować mądrze i nie można zaczynać zbyt wcześnie. "Jestem prawie pewien, że tej zimy weźmie udział w zawodach. Nie ustaliliśmy daty jego powrotu na skocznię. Myślę, że to słuszne. Daniel jest głodny skakania i chce jak najszybciej zacząć. Dużo trenował" - powiedział jeszcze Stoeckl. Letnie Grand Prix w Wiśle zaplanowano już na najbliższy weekend. Pierwszy konkurs indywidualny tego lata ma odbyć się w sobotę, 17 lipca. AB