W miniony weekend młodzi skoczkowie rywalizowali w juniorskich mistrzostwach Czech w Harrachowie. Jak informuje portal Echo24.cz, jeden z trenerów, którego personalia nie są na razie podane do wiadomości publicznej, odwoził do domów swoich podopiecznych po zawodach. Podróż trwała jednak tylko 28 km - będąc nieopodal Jilemnic szkoleniowiec wjechał busem w nadjeżdżający z naprzeciwka samochód osobowy. Według czeskiej policji trener miał pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Echo24.cz, powołując się na ČTK (Czeską Agencję Prasową) donosi, że w wyniku wypadku zmarła młoda kobieta, której nie udało się uratować pomimo długiej reanimacji. Jej mąż i syn zostali przetransportowani do szpitala w Hradcu Kralovym. Rannych zostało także pięcioro osób podróżujących busem - w tym czworo nieletnich. Jeden z nich został przetransportowany helikopterem do Pragi, a pozostali zostali umieszczeni w szpitalach w Hradcu Kralovym oraz Jilemnicach i Vrchlabi. W akcję zostało zaangażowanych pięć karetek oraz dwa helikoptery z Liberca i Hradca Kralove. Szkoleniowiec, który był kierowcą busa, jest doświadczonym trenerem młodzieży, który w przeszłości szkolił byłego mistrza świata juniorów. Policja podała, że mężczyzna w wydychanym powietrzu miał pół promila alkoholu i to on spowodował wypadek, zjeżdżając na przeciwny pas. Grozi mu do sześciu lat więzienia. WG