Rywalizacja w skokach narciarskich w dużej mierze opiera się na wyścigu technologicznym, a ekipy walczące o punkty Pucharu Świata niekiedy balansują "na krawędzi", co niekiedy skutkuje dyskwalifikacjami. Tak było m.in. w przypadku Mariusa Lindvika, który podczas niedawnego konkursu w Garmisch-Partenkirchen został wykluczony za nieprzepisowy kombinezon. Rewolucja w skokach narciarskich Tego typu sytuacje wprowadzają duże zamieszanie i sprawiają, że zawodnicy nerwowo oczekują na kontrolę po swoim skoku. To może się zmienić za sprawą rewolucji, którą planuje szef kontrolerów Christian Kathol. Jak zadeklarował w rozmowie z Eurosportem, wprawdzie obecnie kontrole prowadzone są wyrywkowo, ale jego marzeniem jest rozszerzeniem ich na wszystkich zawodników. Obecny system nie przewiduje takiego rozwiązania, ponieważ sprawdzanie sprzętu całej stawki trwałoby za długo. By uprościć proces, Kathol chciałby wprowadzić pomiar dokonywany metodą trójwymiarowego skanu. - Taka kontrola byłaby dużo łatwiejsza do przeprowadzenia i taka sama dla wszystkich zawodników. A przy większej liczbie danych byłaby również bardziej precyzyjna i wydajna - ocenił. Szef kontrolerów zapowiada zmiany Wspomniana innowacyjna kontrola miałaby być przeprowadzana jeszcze przed skokiem. Wówczas zapadałaby decyzja, czy sprzęt i strój używany przez danego zawodnika spełnia wymogi, a sam skoczek może być dopuszczony do oddania swojej próby. Okazuje się, że zmiany forsowane przez Kathola mogłyby zostać wdrożone w ciągu dwóch lat. Rozmowy z naukowcami i firmami stosującymi podobne systemy już trwają, a FIS szuka optymalnych narzędzi mogących znaleźć swoje zastosowanie w skokach narciarskich. - Jestem przekonany, że pierwsze takie narzędzia do podstawowej analizy będziemy mieli już wiosną tego roku - zdradził.