Styczeń 2008 roku, droga z Krakowa do Zakopanego. Jak co roku jedziemy na Puchar Świata w skokach narciarskich na Wielkiej Krokwi, razem z dziesiątkami tysięcy fanów Adama Małysza. Niezliczone reklamy umieszczone wzdłuż 102 km "Zakopianki" ogłaszają, że oto mamy następcę "MISTRZA". Postać 13-letniego chłopca na nartach reklamuje lokalne firmy. Wielki upadek Klimka Klimek Murańka stał się bohaterem i przedmiotem debaty narodowej. Prezes PZN Apoloniusz Tajner obiecał ojcu chłopca, że jeśli syn dobrze spisze się podczas zawodów Pucharu Kontynentalnego, pozwoli na jego start w Zakopanem. Trzynastolatek warunek wypełnił, ale ówczesny trener kadry Fin Hannu Lepistoe był przeciwny, by poddawać dzieciaka tak ogromnej presji jak start w Zakopanem. Żaden skoczek w jego wieku nie debiutował w Pucharze Świata. Lepistoe uważał, że to zdecydowanie za wcześnie. Innego zdania był ojciec Klimka. Zagroził ponoć, że przeniesie się z synem do Czech i Klemens będzie reprezentował ten kraj. Tajner uległ. Mając 13 lat 4 miesiące i 24 dni Murańka jako najmłodszy skoczek w historii przystąpił do rywalizacji w Pucharze Świata. Od razu w rodzinnym Zakopanem, przed dziesiątkami tysięcy fanów wierzących, że na ich oczach tworzy się historia. Wszyscy chcieli zobaczyć następcę Małysza, nikt wtedy nie wierzył w starszych: Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, czy Piotra Żyłę. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Podobno Murańka musiał wypić przed skokiem kwalifikacyjnym dużo wody, by osiągnąć odpowiednią wagę. Pewnie to były plotki, ale wynik 88,5 metra był szokujący. Nagle sportowa Polska dostrzegła w Klimku ofiarę pazernego ojca górala, który dla "dudków" ryzykuje zdrowiem dzieciaka. W tej kwestii wypowiedział się nawet Gregor Schlierenzauer, austriackie cudowne dziecko, które w wieku 17 lat było już w światowej czołówce. Austriak przestrzegał polskich fanów, by dozowali presję dla Murańki, jeśli nie chcą zmarnować mu kariery, a nawet życia. Mimo porażki na skoczni, następnego dnia Klimek podpisał z wielką pompą kilka kontraktów sponsorskich. Spotkałem się wtedy z jego ojcem pod Wielką Krokwią. Zrobił wrażenie człowieka świadomego, że w skokach nie ma nic pewnego i niczego nie da się z góry przesądzić. - Będę wspierał Klemensa z całych sił bez względu na to, czy zostanie następcą Małysza, czy nie - przekonywał. Ojciec w żadnym razie nie chciał krzywdy syna. 10-letni Orzeł z Zakopanego Wielka wrzawa wokół Klimka zaczęła się już cztery lata wcześniej. 31 sierpnia 2004 roku, w dniu swoich dziesiątych urodzin uzyskał na Wielkiej Krokwi 135,5 metra. Zaledwie 4,5 metra mniej od ówczesnego rekordu skoczni. To wtedy Polacy dowiedzieli się, że w Zakopanem rośnie ulepszona wersja Małysza. W grudniu 2007 roku Klimek został wicemistrzem Polski seniorów w konkursie na Wielkiej Krokwi i choć "Orzeł z Wisły" nie startował, jego następca potwierdził ogromny talent. Latem 2012 roku u Murańki wykryto problemy ze wzrokiem, które ponoć ukrywał od jakiegoś czasu. Dlatego skakał gorzej. Przeszedł serię operacji. W grudniu zajął 28. pozycję, a więc wywalczył punkty w Pucharze Świata w Engelbergu. W tym samym miejscu za rok uzyska życiowy wynik w PŚ. Siódme miejsce. Murańka rywalizował też z juniorami, gdzie odnosił sukcesy: indywidualnie wywalczył srebro mistrzostw świata w Libercu w 2013 roku, a złoto w drużynie na MŚ w Predazzo rok później. Nikt wtedy nawet nie przypuszczał jak kręta będzie droga Klimka do dorosłości. Bywało na skoczni różnie. Chłopak zaczął rosnąć, zmieniły się jego parametry fizyczne, a więc i lotne. Skakał w pewnym momencie słabiej, aż dziennik o największym nakładzie w Polsce wydrukował tekst pod kuriozalnym tytułem "Murańka się skończył". Kuriozalnym, bo wciąż chodziło przecież o nastolatka. Seniorska kariera Murańki nie układała się w ogóle. Zimą 2014 roku na konferencję prasową po zawodach Puchar Świata w Zakopanem przyszedł tłum dziennikarzy. Przede wszystkim dlatego, żeby usłyszeć, czy trener kadry Łukasz Kruczek zabierze na igrzyska do Soczi Murańkę, czy Kubackiego. Szkoleniowiec wskazał na tego drugiego. Decyzja Kruczka została odebrana jako zachowawcza. Wielu widziało w Klimku kolejne wcielenie Wojciecha Fortuny, który do ekipy na igrzyska do Sapporo w 1972 roku został włączony w ostatniej chwili, trochę na doczepkę. Przywiózł z nich złoty medal - jedyny wtedy dla Polaki wywalczony na skoczni. Kruczek wiedział jednak, że analogia między Fortuną i Murańką to wymysł dziennikarzy i kibiców. Na igrzyska pojechał Kubacki, choć nie odegrał w nich potem żadnej roli. Dziś jest jednak skoczkiem wybitnym: trzecim polskim mistrzem świata seniorów, zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni. Tymczasem Murańka od 2015 do 2020 roku wywalczył w Pucharze Świata zaledwie 48 pkt. W pięć sezonów! Miał przebłysk na mistrzostwach świata w Falun, gdzie skacząc w drużynie zdobył brąz. Obok Jana Ziobro, Stocha i Żyły. Ziobrę Kruczek nazywał "skoczkiem, który potrafi wyskoczyć z portek", co znaczyło, że ma charakter do walki. Ale jego kariera też została złamana, choć w Pucharze Świata osiągał znacznie więcej od Klimka. Późne dojrzewanie polskich skoczków Rok temu czytałem wywiad z Murańką, który skakał w Pucharze Kontynentalnym, czyli drugiej lidze narciarskiej. Przekonywał, że wciąż ma czas na sukcesy na skoczni. Coraz więcej ludzi uśmiechało się na to ironicznie. To prawda, że w Polsce skoczkowie dojrzewają późno: Stoch zdobył złoto MŚ w 2013 roku mając 25 lat. Kubacki w 2019 roku w Seefeld w wieku prawie 29 lat. Żyła jest najstarszy z nich i wciąż osiąga sukcesy. A przecież jest jeszcze Stefan Hula, który życiowy sezon zanotował w 2018 roku, gdy wszyscy dawno postawili na nim krzyżyk. Tymczasem cierpliwość do Murańki zaczął tracić nawet Tajner, który długo upierał się, że sukces Klemensa to wyłącznie kwestia czasu. Obecny sezon jest znacznie lepszy. Choć 61 pkt daje Murańce dopiero 39. pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wyprzedza go aż siedmiu Polaków: Paweł Wąsek, Jakub Wolny i Aleksander Zniszczoł o Stochu, Kubackim, Żyle nawet nie wspominając, bo oni walczą o podium. Rewelacją w ekipie jest młodszy od Klemensa Andrzej Stękała (13. pozycja w PŚ). On w Willingen wygrał kwalifikacje. 29 stycznia 2021 roku Murańka zszokował nas mocno. Pobił rekord słynnej Muehlenkopfschanze. Lot na 153 metry w kwalifikacjach to był wspaniały wystrzał Klemensa. Przecież wizytówką Małysza pozostaje odległość 151,5 metra uzyskana na tej skoczni w 2001 roku. Cztery lata później rekord odebrał Polakowi Fin Janne Ahonen (152 m), a Słoweniec Jurij Tepes wyrównał go w 2014 roku. Stękała uzyskał tę samą odległość. Klimek skoczył metr dalej, ale w kwalifikacjach był piąty. Dziś rywalizacja w konkursach PŚ w ramach Willingen Six. Najwyższe miejsce Murańki w Pucharze Świata to wciąż siódma pozycja z 2013 roku z Engelbergu. To był polski konkurs. Wygrał Ziobro przed Stochem, Żyła był szósty. Czterech Polaków w czołowej siódemce! Niewiarygodne nawet jak na dzisiejsze standardy, gdy Polska jest w skokach potęgą. Jeden skok kwalifikacyjny w Willingen nie przenosi Murańki w inny wymiar. Wciąż może uchodzić za cudowne dziecko, które boleśnie zderzyło się z dorosłością na skoczni. Może to będzie jednak impuls dla Klemensa? Czas już najwyższy dla niego, jeśli nie na sukces, to chociaż sukcesik. Dariusz Wołowski