Jak wspomina obecny prezes Polskiego Związku Narciarskiego, a w przeszłości - trener kadry narodowej, do zdarzenia doszło podczas zgrupowania reprezentacji Polski w Ramsau "już po wybuchu Małyszomanii". Do dorosłych zawodników dołączyli nastoletni juniorzy, w tym Stoch. Grupy odbywały wspólne treningi, w trakcie których młodsi zawodnicy musieli samodzielnie wyciągać z mocowań belkę startową i przenosić ją wyżej, by oddawać dłuższe skoki. To właśnie podczas tej czynności doszło do wypadku późniejszego, trzykrotnego mistrza olimpijskiego.- Źle postawił stopę. Poślizgnął się i w ułamku sekundy zaczął zsuwać głową w dół - opowiadał Tajner w rozmowie z "TVP Sport". Szczęśliwie, młodemu zawodnikowi udało się przed upadkiem z progu obrócić.- Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie zdążył tego zrobić - kwitował prezes PZN dodając, że "skończyło się obitymi piętami", choć mogło czymś o wiele gorszym. TC Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź!