Dariusz Wołowski: Na forach internetowych kibice dowcipkują, że trzeba uważać, żeby Niemcy nie podkupili nam trenera kadry Michala Doleżala. Oni na zwycięstwo swojego skoczka w Turnieju Czterech Skoczni czekają 19 lat, Polacy od pięciu sezonów dominują w tej prestiżowej imprezie. Apoloniusz Tajner (prezes PZN, kiedyś trener Adama Małysza): Można to rozpatrywać wyłącznie w kategorii żartu. Doleżal jest bardzo z nami związany, stoi na czele doświadczonego i bardzo zgranego sztabu. Nasza kadra to dziś najwyższy światowy poziom, nie tylko jeśli chodzi o klasę skoczków. Polska jest naprawdę atrakcyjnym miejscem do pracy dla trenera skoków narciarskich. Doleżal czuje się tu jak w domu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! A jednak poprzednik Czecha, Stefan Horngacher, wybrał ofertę z Niemiec. - I my doskonale to rozumieliśmy. Jego żona jest Niemką, mają tam dom. Horngacher zachował się wobec nas lojalnie, kiedy tylko dostał propozycję z niemieckiego Związku, natychmiast przyszedł z tym do nas. Już od zawodów w Zakopanem byliśmy świadomi, że prawdopodobnie po zakończeniu zimy 2019 roku odejdzie. Jako swojego następcę polecił Doleżala. Czech był przez trzy lata jego asystentem. Przeszedł całą drogę u boku Austriaka, znał zawodników, wiedział jak z nimi pracować. Jest człowiekiem z autorytetem, ale skromnym, opanowanym, takim który łagodzi stres rywalizacji na najwyższym poziomie. Ale przecież Adam Małysz rozpatrywał innych kandydatów. - To była raczej tylko zasłona dymna. Rozmowy prowadziliśmy, tak się robi w podobnych sytuacjach, ale na 90 proc byliśmy pewni, że naszym skoczkom potrzebna jest kontynuacja pracy, którą wykonywali z Horngacherem. Najlepszy na nowego szefa był Doleżal. Zwłaszcza że zapewniliśmy mu pracę z tymi samymi ludźmi. Utrzymaliśmy współpracę z fizjologiem Haraldem Pernitschem, który dba o to, by dawki treningowe dopasować do aktualnego stanu formy zawodników. Z dokładnością co do dnia. W ten sposób trening jest skuteczny, efektywny, zawodnicy czują, że ich wysiłek nie idzie na marne. To zapewnia im długowieczność.Kamil Stoch to fenomen pod tym względem. Zbliżając się do 34. urodzin wciąż jest na szczycie. - Dla Kamila skoki to coś więcej niż sport, pasja, czy hobby. To sposób na życie. W pewnym wieku u skoczka pojawiają się kłopoty z motywacją. Długowieczność to więc w 90 procentach kwestia psychologiczna. Uważam, że Adam Małysz za wcześnie skończył karierę. Pociągnęły go nowe sportowe wyzwania - motoryzacja i Rajd Dakar. Kamil o końcu kariery nawet nie wspomina. W trwaniu na skoczni pomaga mu rodzina, żona nie naciska na to, żeby siedział w domu, nie powtarza, że za dużo go w domu nie ma. Całe otoczenie wspiera Kamila, więc on może się skupić wyłącznie na skokach. Stworzyli z żoną klub, który, jestem przekonany, wychowa nam przyszłych kadrowiczów. Populacja, która dostarcza talenty na skocznię obejmuje zaledwie jakieś 800 tysięcy ludzi w 38-milionowym kraju. Małysze, Stochy rodzą się na południowym zachodzie Polski. Tam rodzice wspierają dzieci, które pokochały skakanie na nartach.