Norwegowie wygrali w Planicy konkurs drużynowy. Złota mogłoby jednak nie być, gdyby nie pokerowa zagrywka ich trenera. Wszystko rozstrzygało się w ostatniej serii skoków, Norwegowie byli w pozycji drużyny odrabiającej straty. Alexander Stoeckl postanowił jednak zaryzykować i przed skokiem swojego podopiecznego Halvora Egnera Graneruda zadecydował o obniżeniu belki startowej aż o dwie pozycje (z 12. na 10.). <a href="https://sport.interia.pl/?utm_source=redakcja&utm_medium=redakcyjne&utm_campaign=linki">Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij!</a> Dzięki temu, w przypadku uzyskania odległości większej, niż 95 procent rozmiaru skoczni mógł liczyć na bonusowe punkty, dokładnie 24,7. Manewr powiódł się i mocno dołożył do końcowego sukcesu. "To było taktyczne arcydzieło Alexa Stoeckla. Skrócenie najazdu o dwie belki było ogromnym ryzykiem, gdyby nie to Geiger prawdopodobnie wygrałby swoim skokiem złoto dla Niemiec" - stwierdził Pointner, komentując poczynania swojego rodaka, który pracuje dla norweskiej kadry skoczków. MR