Mimo że miniony sezon kończył się lekkim niedosytem, to nowatorsko realizowany przez Horngachera plan treningowy przyniósł reprezentacji Polski kontynuację spektakularnych sukcesów. Mowa o dwóch medalach mistrzostw świata, miejscach 3-5 w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, zwycięstwie drużyny w klasyfikacji Pucharu Narodów oraz rekordowej liczby miejsc na podium. Skoro plan szkoleniowy przynosił efekt, nie było sensu, by wraz ze zmianą trenera dokonywać rewolucji. <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-adam-malysz-dla-interii-do-tej-pory-nikt-czegos-takiego-nie-,nId,2702310" target="_blank">Zresztą w jednej z rozmów z Interią, w trakcie poprzedniego sezonu, Adam Małysz</a> szczegółowo wytłumaczył, że tak wczesne rozpoczęcie sezonu nie oznaczało, iż zawodnicy nie mieli chwili wytchnienia. Przeciwnie, przyszedł czas na wakacje, ale w bardziej "ludzkim" okresie. - Podczas sezonu letniego chłopaki parokrotnie mieli czas, by z rodzinami pojechać na urlopy. Nie w kwietniu, jak dotychczas, tylko jak normalni ludzie, w okresie wakacji. (...) Jakby nie było, to swego rodzaju eksperyment, bo do tej pory nikt czegoś takiego nie wprowadził. Zazwyczaj kwiecień był miesiącem wolnym, a dopiero początkiem maja zawodnicy podchodzili do treningów - mówił dyrektor w Polskim Związku Narciarskim ds. skoków i kombinacji norweskiej. Ten eksperyment nie był jednak obarczony wyjątkowo dużym ryzykiem, bowiem plan został poprzedzony konsultacją m.in. z doktorem Haraldem Pernitschem, stąd miał dużą szansę powodzenia. Toteż trwająca nadal współpraca z tym fachowcem sprawiła, że sprawdzone rozwiązania również obecnie są realizowane. Równolegle z "nowym rozdaniem" pod batutą 41-letniego Doleżala, na łamach "Przeglądu Sportowego" wrócił temat rozstania z Horngacherem. Małysz zarzeka się, że aż do finałowego konkursu w Planicy nie wiedział, jaką decyzję podejmie Austriak, choć nie ukrywa, że najbardziej liczył się właśnie z takim scenariuszem. - Mieliśmy tylko przeczucia, domyślaliśmy się tak, jak wszyscy. Media tego nie potwierdzały, bo my też tego nie robiliśmy. Oficjalnie naprawdę nie powiedział nam do końca. Myślę, że się trochę bał, ale nie nas, tylko reakcji opinii publicznej. Prosił więc, żeby o tym nie rozmawiać. Pewnie dlatego na koniec powiedział mi, że jestem jego przyjacielem i zachowałem się fair - powiedział Małysz. Art