Po piątkowych skokach Żyła podbiegł do dziennikarzy popijając z bidonu napój energetyczny. - Co on zawiera, że nie zamarza na takim mrozie? - zapytał jeden z dziennikarzy. - O, jakiej to energii daje, nawet nie wiesz, nawet nie wiesz - odpowiedział skoczek chichocząc. - Ja po tym będę biegał z góry na dół z góry na dół - dodał patrząc na szczyt Wielkiej Krokwi. Na pytanie, czy jest przygotowany w ten weekend na rzeczy wielkie, odpowiedział "ja zawsze, ja zawsze". I znów pociągnął łyk z bidonu z energetykiem. Zapytano Żyłę, czy nie przeżywał stresu przy kontroli sprzętu. W styczniu w kwalifikacjach do konkursu indywidualnego w Zakopanem został zdyskwalifikowany za nieprawidłowy kombinezon. I w niedzielnych zawodach nie wystartował. Szkoda, bo w sobotę w konkursie drużynowym spisał się świetnie. Jak było teraz podczas kontroli? - W styczniu mi się ciało zmieniało, a dziś już mi się nie zmieniało - powiedział ze śmiechem. - Teraz już wszystko było dopracowane, na ostatni guzik dopięte, razem z moim ciałem. - Jak utrzymać temperaturę ciała w tak mroźny dzień? - padło ostatnie pytanie. Żyła uchylił maseczkę, łyknął z bidonu i powiedział: - A tak. I wszystko jasne. Waldemar Stelmach, Dariusz Wołowski, Zakopane