Siła polskich skoków opiera się Stochu, Kubackim i Żyle. Czekamy aż z dobrej strony pokażą się ich następcy. Zakończony niedawno sezon nie był zbyt udany dla Jakuba Wolnego. 24-letni zawodnik zdobył tylko 58 punktów w klasyfikacji generalnej. Dużo słabiej spisali się inni. Aleksander Zniszczoł zapisał na swoim koncie 18, a Klemens Murańka zaledwie osiem "oczek". Aspiracje, aby brylować w kadrze A mają Paweł Wąsek i Tomasz Pilch. Przed nimi jednak długa droga, żeby osiągnąć poziom obecnych liderów "Biało-Czerwonych". Prezes PZN Apoloniusz Tajner nie martwi się jednak o przyszłość polskich skoków."Każdy z nich już pokazywał, że ma duże możliwości. I jeszcze pokażą je ze zdwojoną mocą. Pamiętam młodego Małysza, też błysnął raz i drugi, a później chciał kończyć karierę, bo mu nie szło. A jak wrócił, to poleciał w kosmos. Dlatego patrząc na tych chłopaków, którzy dziś są głęboko w cieniu Stocha czy Kubackiego, jestem dziwnie spokojny i nie widzę zagrożenia dla polskich skoków, bo ich czas nadejdzie. A w tych najmłodszych grupach też mamy sporo talentów. Większym problemem jest brak obiektów do skakania w Zakopanem, ale w przyszłym 2021 roku zostanie on na szczęście rozwiązany" - stwierdził Tajner w wywiadzie dla polsatsport.pl.Prezes związku ocenił także pierwszy rok pracy trenera Michala Doleżala. "Stefan Horngacher u nas zaczynał wielką trenerską karierę, Doleżal nie będzie od niego gorszy. Nie popełnia prostych błędów, umie współpracować z ludźmi, ma wokół siebie solidnych fachowców i sprawdzony system, który od lat z powodzeniem funkcjonuje. Będzie dobrze, proszę mi wierzyć, tylko najpierw wszyscy musimy uporać się z koronawirusem" - podkreślił Tajner. RK