Obecny sezon Pucharu Świata jest dla naszych skoczków dużym rozczarowaniem, ale wydaje się, że Biało-Czerwoni powoli odbudowują swoją formę. Ostatnie dwa konkursy Turnieju Czterech Skoczni pozwalają sądzić, że nasi skoczkowie faktycznie systematycznie będą robić progres. Skoki treningowe coraz częściej wyglądają już tak, jakby miały gwarantować walkę o czołowe lokaty w konkursach, co musi cieszyć, bo ostatnie tygodnie były dla naszych skoczków bardzo słabe. Napływają niepokojące informacje przed turniejem w Polsce. Brzmi fatalnie Z pewnością jednym z punktów, które sztab szkoleniowy na czele z Thomasem Thurnbichlerem zaznaczył w kalendarzu na czerwono był PolSKI Turniej, który odbędzie się na przełomie drugiego i trzeciego tygodnia stycznia. Trudno na dziś powiedzieć, że nasi skoczkowie mogą w tych zmaganiach odegrać absolutnie kluczową rolę, ale śmiało możemy oczekiwać pewnej, choćby niewielkiej poprawy w kontekście tego, co oglądaliśmy w listopadzie i grudniu. Skocznia w Wiśle zmodernizowana, nowe możliwości. Wielka szansa dla Stocha i spółki Rywalizacja w tej nowej formule w kalendarzu Pucharu Świata rozpocznie się na skoczni w Wiśle. Skoczkowie nie będą jednak skakać na dobrze sobie znanym obiekcie. W pewnym sensie oczywiście tak, ale przez ostatnie pół roku na arenie imienia Adama Małysza trwały prace, które doprowadziły do przebudowy zeskoku. Wymiary obiektu się nie zmieniły. Punkt K wciąż umieszczony będzie na 120 metrze, a wielkość skoczni to 134 metry. Skoki narciarskie. Puchar Świata: Wisła 2024. Kiedy konkursy? Gdzie oglądać? (terminarz) Istotne modyfikacje zaszły jednak w profilu zeskoku i progu. Zmieniono nachylenie progu z 10,5 stopnia na 11 oraz jego długość, bo dodano kolejne 11 centymetrów najazdu dla zawodników. Dodatkowo cały zeskok podniesiony został o kilkadziesiąt centymetrów, bo obecnie opiera się on na betonowych fundamentach. Dodatkowo przestrzeń, na której lądują skoczkowie, będzie też zdecydowanie bardziej wypłaszczona. Nachylenie zeskoku zmniejszyło się o ponad jeden stopień. To wszystko sprawia, że rozpoczęto dyskusje, czy należy wykasować rekord, który dotychczas obowiązywał. Ten wynosił 139 metrów i należał do Stefana Krafta. Według informacji FIS, jakie uzyskał Michał Chmielewski z "TVP Sport" taka decyzja została podjęta i rekord faktycznie został wymazany. Oznacza to, że podczas weekendowych zmagań na skoczni w Wiśle możemy spodziewać się bardzo wielu komunikatów o pobiciu rekordu skoczni, ten bowiem formalnie już nie istnieje. Być może w tym gronie znajdzie się np. Kamil Stoch. Relacje z tych zawodów oczywiście na Sport.Interia.pl.