Przed sezonem 2022/23 FIS wdrożył w życie nowe plany. Przeprowadzono pomiary skoczków narciarskich. Zaprzestano mierzenia krocza. Jego wysokość obliczono natomiast z pomiarów całego ciała. "Do tej pory skoczkowie stali i urządzenie, jakie nazywaliśmy "combo", mierzyło wzrost i krocze jednocześnie. Teraz pomiar zawodnika przed sezonem był dokonywany na leżąco. Do kątownika z magnesem dokładaliśmy dalmierz laserowy, a następnie po tym, jak zawodnik położył się na stole, dotykając stopami ściany, przykładaliśmy ten kątownik do głowy. Tak dokonywaliśmy pomiaru długości ciała" - mówiła kontrolerka sprzętu, Agnieszka Baczkowska w rozmowie z Interia Sport. Do całej sprawy odniósł się także Łukasz Kruczek. "Nowe pomiary trochę zamieszały, ale nie jakoś bardzo znacząco. Są pojedyncze przypadki, które są skrajnościami, ale tak będzie przy każdej procedurze pomiarowej, ponieważ zawodnicy są inaczej zbudowani" - mówił 47-letni mężczyzna. Jak widać, przepisy z powodzeniem weszły w życie. Dodatkowo warto podkreślić fakt, że podczas weekendu w Japonii zawodnicy mierzeni są jedynie przed oddaniem skoku, a nie również po, jak podczas innych zawodów. Z pierwszym konkursem w Sapporo pożegnał się nieoczekiwanie szybko Casey Larson. Rzuca wyzwanie Dawidowi Kubackiemu! "Tajna broń" do jego dyspozycji Dyskwalifikacja Amerykanina. Nie mógł startować przez... długość krocza Reprezentant USA nie został dopuszczony do kwalifikacji po kontroli sprzętu przed swoim skokiem. Powód? Kombinezon, który nie spełniał aktualnych wymogów FIS. O całej sprawie poinformował na Twitterze jeden z dziennikarzy "Skijumping.pl", Adam Bucholtz. Komunikat sędziów był zaskakujący. Okazało się, że zawodnik został wykluczony z rywalizacji z powodu... długości swojego krocza. Królewskie warunki dla Polaków w Sapporo. Cena za noc może zaskoczyć