"Praktycznie wszyscy oszukują" - to wyznanie anonimowego skoczka biorącego udział w zawodach Pucharu Świata wywołało prawdziwą burzę w świecie skoków. Sportowiec, w ekskluzywnej rozmowie ze szwajcarskim portalem "Blick", opowiada, jak rzekomo bezproblemowo przeszedł kontrolę sprzętu na Kulm, choć - według niego - startował w niedozwolonym kombinezonie. "Jego objętość była zbyt duża" - wyjaśnia. Z rozbrajającą szczerością opisuje, w jaki sposób udało mu się uniknąć dyskwalifikacji. Okazuje się, że ma pewien sprawdzony sposób. Podczas spotkania z kontrolerami FIS przed konkursem "podciąga kostium tak, że przez chwilę ma go więcej w okolicach ramion", co podczas pomiarów ma niebagatelne znaczenie i sprawia, że strój jest dopuszczany. Jest jednak ryzyko. Sprawa może wyjść na jaw podczas kontroli po skoku. Ale te przeprowadzane są wyrywkowo, więc jego zdaniem gra jest warta świeczki. Twierdzi, że organizatorzy zawodów nie mogą nic z tym zrobić. W artykule opublikowanym przez "Blick" pada przykład... Piotra Żyły. "Kombinezony najlepszych reprezentacji w Turnieju Czterech Skoczni wzbudziły podejrzenia trenera Künzle, który powiedział: 'Jeśli spojrzysz na zdjęcia, wątpliwe jest, czy wszystko, co zakazane, zostało wychwycone". Legenda skoków narciarskich Janne Ahonen był zdumiony ilością materiału. Odniósł się do zdjęcia swojego czerwonego stroju (2005) i kombinezonu Polaka Piotra Żyły, tego w kolorze niebieskim z poprzedniego Turnieju Czterech Skoczni" - czytamy. Co wówczas napisał Ahonen? Szwajcarscy dziennikarze zwrócili się do Christiana Kathola, kontrolera sprzętu na PŚ, z prośbą o komentarz do zestawienia ujęć umieszczonych przez Ahonena. "Zdjęcia wykonane na belce startowej lub podczas hamowania nie mają nic wspólnego z postawą, z jaką zawodnik jest kontrolowany" - wyjaśnił. Jednocześnie miał przyznać, że system dokonywania pomiarów można udoskonalić. Ale to nie koniec sprawy... Kamil Stoch komentuje wycofanie go z PŚ i swoje skoki. "Wierzyłem, że to już nigdy się nie powtórzy" Wellinger, Geiger i Eisenbichler reagują na zarzuty anonimowego skoczka. "Kontrole są teraz sto razy lepsze niż w zeszłym sezonie" Głos w sprawie insynuacji wystosowanych przez anonimowego skoczka zabierają reprezentanci Niemiec. Andreas Wellinger ocenia, że tego typu oskarżenia o oszustwo są "bardzo odważne". Sygnalizuje, że to szukanie dziury w całym. "Skoki to sport wyczynowy, każdy stara się dojechać do granic możliwości. Moim zdaniem kontrole teraz są sto razy lepsze niż w zeszłym sezonie. [Ten skoczek] powinien skoncentrować się na sporcie" - ucina cytowany przez niemiecki "Sport". Bardziej wyważony w komentarzu jest Karl Geiger. "To zawsze trudny temat. Taki kostium dopasowuje się do każdego ciała. Ciało jest różne, materiał jest różny. Myślę, że nasz kontroler ma wytyczne, których się trzyma. Ustalił granice i nie powiedziałbym, że są one w jakikolwiek sposób przekraczane" - stwierdza. Wypowiada się również Markus Eisenbichler. Także on nie widzi żadnego powodu do krytyki kontroli sprzętu. Jego zdaniem Christian Kathol wykonuje swoją pracę bardzo dobrze. "Jeśli strój rzeczywiście jest za duży, to on to zmierzy i zdyskwalifikuje cię. Nie zawsze robi to od razu. Jest sprawiedliwy. Tutaj chodzi o sport. Szwajcarski kolega, który to zrobił [rozdmuchał temat], powinien skoncentrować się na tym, co naprawdę ważne" - podsumowuje. Fatalne wieści dla Niemców! Horngacher wyznał bolesną prawdę