Klemens Murańka osiągnął bardzo wiele jako junior. Był wicemistrzem świata indywidualnie w tej kategorii wiekowej. Trzykrotnie też zdobywał medale w rywalizacji drużynowej juniorów. W tym złoty. Zdobył go z: Jakubem Wolnym, Krzysztofem Biegunem i Aleksandrem Zniszczołem. Z tym ostatnim rywalizował przez wiele lat, bo są rówieśnikami. Tyle że Zniszczoł w wieku 30 lat zaczął rozwijać skrzydła, a Klemens właśnie je zwinął. Polski skoczek zakończył karierę. Jeszcze rok temu miał rekord w Willingen Nie został z niczym. Klemens Murańka ma medal mistrzostw świata Największy sukces Murańka osiągnął w 2015 roku W Falun razem z: Piotrem Żyłą, Janem Ziobro i Kamilem Stochem wywalczył brązowy medal w konkursie drużynowym mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Falun. Murańka nigdy nie stanął na indywidualnym podium Pucharu Świata. Najbliżej był w 2021 roku w Willingen, kiedy to zajął czwarte miejsce. Wcześniej zanotował tam wspaniały lot na 153. metr. To był jego najlepszy sezon w karierze. Powrócił wtedy po pięciu latach posuchy w Pucharze Świata. Był w straszliwym dołku i nawet po głowie chodziły mu myśli o zakończeniu kariery. Sezon zaczął jednak od miejsca na podium w konkursie drużynowym Pucharu Świata w Wiśle. To była nagroda za wielką cierpliwość i wolę walki. O każdy dekagram, o każdy metr. Jego historia to gotowy materiał na film. Murańka musiał stoczyć nieprawdopodobną walkę. Najpierw z popularnością w wieku zaledwie 13 lat, a potem tę o wzrok. Wreszcie katował organizm dietą, by zrzucić nadprogramowe kilogramy. To droga przez bycie "cudownym dzieckiem", przez sukcesy, wielkie ciosy i poważną chorobę, a także przez szorowanie po dnie. Nic go nie złamało. Aż do teraz. "Cudowne dziecko" Murańka określany był mianem "cudownego dziecka" polskich skoków narciarskich. Miał przecież zaledwie 10 lat, kiedy na Wielkiej Krokwi skoczył 135 metrów. I to po zaledwie trzech latach treningów. Jego pierwszym trenerem był Franciszek Groń-Gąsienica, brązowy medalista olimpijski z Cortina d'Ampezzo. Murańka, kiedy debiutował w Pucharze Świata w Zakopanem miał 13 lat, 4 miesiące i 24 dni. Został tym samym najmłodszym debiutantem w historii tej imprezy. Medialna wrzawa, jaka zrobiła się wówczas wokół zawodnika, wyrządziła jednak tylko krzywdę temu utalentowanemu skoczkowi. Oliwy do ognia dolewał wtedy także ojciec zawodnika - Krzysztof, który za wszelką cenę chciał, by jego syn, jak najwcześniej zaczął osiągać sukcesy. Efekt był jednak odwrotny od zamierzonego. Klimek początkowo nie miał rywali na krajowym podwórku, ale w pewnym momencie zaczął z nimi przegrywać. Kiedy medialna wrzawa ucichła, Klimek odetchnął. W spokoju mógł szlifować swoje umiejętności. Krok po kroku wkraczał do wielkiego narciarskiego świata. W 2012 roku po raz pierwszy w karierze stanął na podium Pucharu Świata w konkursie drużynowym w Lahti. Okazało się, że nie widzi. "Lot we mgle" Kilka miesięcy później pojawiły się kłopoty, które nie pozostały bez wpływu na jego dalsze losy. Murańka skakał, ale coraz gorzej, a wiązało się z to z problemami ze wzrokiem. W austriackim Stams miał poważny upadek. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, choć fiknął tam salto. Wówczas po raz pierwszy przyznał ojcu, że od pewnego czasu ma kłopoty ze wzrokiem. Wcześniej ukrywał to przed rodzicami. Zauważyli to także szkoleniowcy kadry. Kiedy na treningu w Wiśle Robert Mateja dawał znać, żeby Murańka skakał, a ten wciąż siedział na belce, postanowiono sprawdzić, czy coś zawodnikowi nie dolega. Wysłano go do kliniki okulistycznej w Krakowie, gdzie stwierdzono bardzo poważną wadę wzroku, która mogła doprowadzić do perforacji rogówki i w konsekwencji do jej przeszczepu. Aż dziw bierze, że Murańka skakał z taką wadą przez tyle lat. Przecież skoczkowie co roku przechodzą badania w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej, a jednak zawodnikowi udało się zataić chorobę. Niektórzy mówią o tym, że uczył się tablic do badania wzroku na pamięć. Co ciekawe, zakopiańczyk, oddając swoje próby na skoczni, nie widział kompletnie nic. - W ogóle nie widziałem linii na zeskoku. Kiedy założyłem soczewki, jest zupełnie inaczej. Od razu inaczej się patrzy. Przynajmniej wiem, gdzie lecę - mówił 18-letni wówczas Murańka, który przez wiele lat latał na oślep.Mało tego Murańka normalnie prowadził samochód, choć - jak sam podkreśla - było ciężko. - W dzień jeszcze nie było tak źle, bo coś tam widziałem, ale kiedy tylko się ściemniało, to nie widziałem praktycznie nic - zdradził. Właśnie przez problemy ze wzrokiem Murańka tracił często wiele miesięcy treningów. Po zabiegach nie mógł bowiem ćwiczyć. To ciągle wybijało go z rytmu. O młodym Polaku zrobiło się głośno także w Niemczech. W 2013 roku w "Der Spiegel" ukazał się artykuł poświęcony zakopiańczykowi o wielce wymownym tytule - "Lot we mgle". "Historia Klemensa Murańki jest prawdopodobnie jedną z najbardziej niezwykłych w historii sportu" - można było przeczytać "Der Spiegel". Szorował po dnie, ale się nie poddał Dla Murańki wielkim ciosem był brak powołania na zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi. Od tego momentu wiodło mu się coraz gorzej. Zresztą na igrzyska nigdy nie pojechał. W 2018 roku chciał rzucić narty w kąt, ale wówczas z kłopotów wyciągnął go trener Maciej Maciusiak. Przemiana zakopiańczyka zaczęła się zimą 2019 roku. Odbył on poważną rozmowę z trenerem Maciusiakiem, trenerem kadry B, który słynie z tego, że potrafi podać zawodnikom rękę i wyciąga ich z bardzo trudnej sytuacji. Tak też było w przypadku Murańki. W pewnym momencie przestał już dbać o wagę, bo uznał, że jego dalsza kariera nie ma większego sensu. Poważna rozmowa z Maciusiakiem poskutkowała i Murańka wziął się za siebie. Walczył o każdy kilogram, choć nie było łatwo. W listopadzie 2020 roku przyszła nagroda. Znowu stanął na podium Pucharu Świata w drużynie. To był ostatni tak znaczący sezon Murańki. Po zimie w 2023 roku, kiedy kompletnie mu się nie wiodło, wciąż się nie poddawał. - Wiem, że potrafię dobrze skakać. Nie przestaję wierzyć w siebie i w swoje możliwości, bo wiem, na co mnie stać. Mam nadzieję, że jeszcze coś ugram w świecie skoków - przyznał w rozmowie z Interia Sport. Nie ugrał. Właśnie ogłosił, że kończy ze skokami. "Drodzy fani, sponsorzy i przyjaciele, po 23 latach podjąłem decyzję, że zakończę swoją przygodę ze skokami narciarskimi. Nie było łatwo ją podjąć, ponieważ poświęciłem wiele w swoim życiu tej dyscyplinie. W swojej karierze miałem wiele pięknych chwil, których nigdy nie zapomnę. Dziękuję trenerom, sponsorom i wszystkim, którzy pomogli mi w jakikolwiek sposób na mojej sportowej drodze. Specjalne podziękowania kieruje rodzinie, bez której nie byłbym w stanie poradzić sobie ze sportowymi kryzysami" - ten wpis na Instagramie zakończył wszystko.