Aleksander Zniszczoł w poprzednim sezonie dwukrotnie stawał na podium Pucharu Świata i uzbierał w sumie aż 524 punkty, co było jego najlepszym wynikiem w karierze. W ostatnich miesiącach już tak dobrze mu nie szło, tylko dwa razy uplasował się w czołowej dziesiątce zawodów. W Planicy stanął przed szansą na to, by zakończyć cykl 2024/2025 w efektownym stylu. Zniszczoł po pierwszej serii piątkowego konkursu indywidualnego był 20., po drugim skoku spadł o siedem pozycji. Osiągnął wówczas 209,5 m i przy okazji najadł się strachu, o czym opowiedział w rozmowie z dziennikarzami. "To się też wydarzyło w pierwszym skoku, ale wówczas nie miałem takiej wysokości i takiego oporu na nartach, jak w drugim. I to wtedy skontrolowałem. Kiedy poczułem opór na nartach, to zaczęło mi coraz bardziej wykręcać nartę" - wyznał. Skoki narciarskie. Aleksander Zniszczoł "odleciał" w Planicy Następnego dnia 31-latek razem z kolegami zajął czwarte miejsce w konkursie drużynowym, do końca bijąc się o podium ze Słoweńcami. Zniszczoł dołożył pokaźną cegiełkę do tego wyniku, bo skoczył 204 i 226 m, uzyskując 14. notę w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej. Jeszcze lepiej spisał się w niedzielę. Polak w pierwszej serii popisał się lotem na 234,5 m i po swojej próbie objął prowadzenie. Ze skoku Zniszczoła wyraźnie zadowolony był Thurnbichler, sam skoczek też nie posiadał się z radości. Na jego efektowną próbę zareagował też Polski Związek Narciarski. Nasz reprezentant w serii finałowej skoczył jeszcze dalej, bo osiągnął 238 m i obronił siódmą pozycję. Triumfował Lanisek, którego zwycięstwo jednak i tak przyćmił Domen Prevc - Słoweniec lotem na 254,5 m ustanowił bowiem nowy rekord świata.