Aż trudno wierzyć w to, że Siergiej Tkaczenko po takim upadku wstał sam i pomachał kibicom. W kolejnym treningu i kwalifikacjach już się jednak nie pojawił. Nie ma się co dziwić. Zdrowie jest ważniejsze. To jednak z kilku trudnych sytuacji na Letalnicy w czwartek. Upadki po lądowaniu, wyglądające równie groźnie, zanotowali Amerykanin Casey Larson i Fin Eetu Nousiainen. Piotr Żyła w grze o duże pieniądze. To lądowanie może go wiele kosztować Koszmarne upadki w Planicy. Sandro Pertile chodził zatroskany Ten ostatni wylądował i już odjeżdżał po nim, kiedy nagle stracił panowanie nad nartami. Jego upadek wyglądał koszmarnie. Wystraszyli się chyba też lekarze, którzy masowo ruszyli mu na pomoc, wzywając kolejne osoby. Z bliska - zaraz po wypadku - Nousiainen musiał wyglądać nieciekawie. Zresztą szybko zwinął się w kłębek, dając do zrozumienia, że bardzo cierpi. Skocznię opuścił w toboganie i od razu został przewieziony do szpitala. W hotelu w Kranjskiej Gorze pojawił się po kilku godzinach o kulach. Miał usztywnione lewe kolano i kilka ran na twarzy. Po wstępnych badaniach lekarze stwierdzili zerwanie więzadła krzyżowego przedniego i uszkodzenie łąkotki. Bez dwóch zdań te upadki przyćmiły to, co działo się pierwszego dnia rywalizacji w Planica 7. Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich, chodził zatem zatroskany. - Dla mnie loty narciarskie zawsze są poważnym wyzwaniem. Trzeba mieć zawsze respekt przed skoczniami do lotów. Zresztą przed każdą inną skocznią też. Po każdym takim wypadku od razu muszę być na miejscu, żeby dokładnie dowiedzieć się, co się stało. W czwartek mieliśmy kilka upadków, ale na szczęście nie stało się nic poważnego - powiedział Pertile w rozmowie z Interia Sport. Zapytany o to, czy za każdym razem, kiedy zawody odbywają się na "mamucie" towarzyszy mu uczucie strachu, odparł: Daniel-Andre Tande był w śpiączce po upadku w Planicy Tande miał straszliwy wypadek w marcu 2021 roku. Zawodnik tuż za progiem stracił panowanie nad nartami i w konsekwencji runął na bulę. Następnie odbił się od niej i nieprzytomny bezwładnie zjechał po zeskoku. Okazało się, że Tande nie mógł samodzielnie oddychać. Na skoczni nie miał pulsu przez dwie-trzy minuty. Musiał być intubowany mechanicznie. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Pierwsze badania na szczęście nie potwierdziły poważnych urazów. Zawodnik miał złamany obojczyk, przebite płuco, a także inne obrażenia, które na szczęście nie zagrażały jego życiu. Od respiratora został odłączony dopiero tydzień później. Fatalna zima dla skoków narciarskich. Sandro Pertile: warunki były ekstremalnie niestabilne Nie ma co ukrywać, że w Planicy organizatorzy stawali na rzęsach, by przeprowadzić zawody. Zazwyczaj zeskok na Letalnicy nie jest perfekcyjny, bowiem wysokie temperatury przeszkadzają w przygotowaniu obiektu. Tej zimy było jeszcze trudniej. - Dla nas jest o szczególny sezon zimowy. Warunki tej zimy były ekstremalnie niestabilne. Do tego mieliśmy gorący - jak na tę porę roku - luty i marzec. W czwartek po zimnej nocy strefa lądowania była rano twarda jak beton. Dlatego musieliśmy czekać i stąd opóźnienie treningów i kwalifikacji. To bardzo nam pomogło w lepszym przygotowaniu zeskoku. Mam nadzieję, że w kolejnych dniach nie będzie już takich problemów - zakończył Pertile. Kwalifikacje wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi przed Piotrem Żyłą. Polaka wyprzedził o zaledwie 0,6 pkt. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport