Klimow podczas wspomnianego PŚ w Lathi skakał początkowo w rękawiczkach, na których znajdowały się tylko emblematy sponsorów. Drugiego dnia rywalizacji na skoczni Salpausselka, machał jednak do kamery w innych, na których znajdowała się flaga Rosji. Odebrane zostało to powszechnie jako prowokacja. O tym, że mogło to nie być przypadkowe działanie świadczy również fakt, że w drugiej połowie marca wziął on udział w wiecu poparcia dla Władimira Putina, podczas którego dumnie prezentował na kurtce znak "Z", będący oznaczeniem sił zbrojnych agresora. Jewgienij Klimow odpiera zarzuty Rosjanin wrócił do całej sytuacji w rozmowie z serwisem "Match.tv". - Nie było żadnego zakazu występów z symbolami narodowymi. Wszyscy skakali w swoim "zwyczajnym" sprzęcie - mówił, dodając, że rękawiczki z flagą dostał od jednego ze sponsorów. - Polacy dostrzegli prowokację i zaczęli rozpowszechniać informację w sieciach społecznościowych - uważa. Jak dodawał, przed sezonem każdy z zawodników otrzymuje dwie lub trzy pary rękawiczek, a te z flagą są akurat... jego ulubionymi i jeżeli tylko ma możliwość, zawsze je wybiera. - Gdyby prześledzić moje skoki, okazuje się, że po 80% z nich macham do kamery. Wiem, że miałem flagę na rękawiczkach, ale nie było żadnej prowokacji. Nie było żadnego zakazu, robiłem to, co zwykle - broni się. 28-letni Klimow po zawodach w Lathi (gdzie zajmował 14. i 22. miejsce) zakończył swój sezon Pucharu Świata. Stało się tak, gdyż FIS zakazał występów sportowcom z Rosji.