Taką informację przekazał "Bild", a następnie potwierdził lekarz reprezentacji Niemiec Mark Dorfmueller i sam zawodnik. Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata skoczył na Bergisel 130 m, ale przy lądowaniu skrzyżowały mu się narty z tyłu. Niemiec nie zdołał wybrnąć z opresji i zaliczył groźnie wyglądający upadek. Przez chwilę leżał na zeskoku. Natychmiast przy nim znalazły się służby ratunkowe. Na szczęście podniósł się, ale wyraźnie utykał. Mimo upadku zdołał awansować do drugiej serii i początkowo pojawiły się informacje, że w niej wystąpi. Freitag podjął jednak decyzję, że w finale konkursu w Innsbrucku nie wystartuje. Udał się do szpitala na badania, które nie wykazały niż poważnego, ale skoczek jest obolały. Dlatego też sztab niemieckiej kadry podjął decyzję o wycofaniu Freitaga z TCS. W Bischofshofen, gdzie w piątek odbędą się kwalifikacje, a w sobotę ostatni konkurs prestiżowego turnieju, już go zatem nie zobaczymy. "Bild" podał także, że start Freitaga w igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu prawdopodobnie nie jest zagrożony. "Po dzisiejszym porannym badaniu poleciłem Richardowi Freitagowi, aby nie startował w Bischofshofen. Kontuzja lewego biodra znacznie ogranicza jego ruchy, a także jest bolesna. W takich okolicznościach rywalizacja na najwyższym poziomie nie ma sensu" - wyjaśnił Dorfmueller cytowany na stronie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS)."W tej chwili skoki narciarskie nie maja dla mnie sensu. Z powodu urazu nie mogę zająć odpowiedniej pozycji na rozbiegu i nie jestem w stanie dynamicznie startować. Dlatego skłaniam się ku sugestiom lekarza oraz sztabu i robię sobie przerwę. Po raz pierwszy kończę wcześniej Turniej Czterech Skoczni. To dla mnie rozczarowujące, ale ponieważ wciąż jest dużo do zdobycia w tym sezonie, nie byłoby zbyt mądrze nie słuchać własnego ciała" - stwierdził Freitag. Po konkursie w Innsbrucku na organizatorów spadły gromy. Krytycznie wypowiadał się m.in. trener reprezentacji Polski skoczków narciarskich Stefan Horngacher. - Po skoku Richarda zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Sędziowie tego dnia pracowali fatalnie, ale z drugiej strony tak samo było w czasie kwalifikacji. Z trenerem Niemców Wernerem Schusterem sami decydowaliśmy o długości rozbiegu dla naszych zawodników. Tak jak mówiłem, to nie jest nasze zadanie. Sędziowie nie chronili najlepszych i przez to zdarzył się wypadek - podkreślił selekcjoner Orłów. Do zawodów na Bergisel Freitag był najgroźniejszym rywalem Kamila Stocha w walce o końcowy triumf w TCS. Po wypadku Niemiec stracił jednak na to szansę i pewnie też dlatego zrezygnował ze startu w Bischofshofen. Według dziennika, Freitaga zabraknie w zawodach PŚ w Kulm. Do rywalizacji ma wrócić podczas mistrzostw świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie (19-21 stycznia). W tegorocznej edycji TCS nie ma mocnych na Kamila Stocha. Mistrz z Zębu wygrał trzy dotychczasowe konkursy i zdecydowanie prowadzi w "generalce". Nad drugim Niemcem Andreasem Wellingerem ma 64,5 pkt przewagi. Polak jest na najlepszej drodze, żeby obronić tytuł. Tylko wielki pech mógłby mu w tym przeszkodzić. Dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi ma szansę zostać drugim w historii zawodnikiem, który zwyciężył we wszystkich konkursach TCS. Sztuki tej dokonał Niemiec Sven Hannawald w sezonie 2001/2002. W piątek w Bischofshofen o godz. 15.00 rozpoczną się oficjalne treningi, a o 17.00 kwalifikacje. Transmisja w Eurosport 1. RK