Najważniejszym problemem, z jakim musi się uporać FIS, są kombinezony. Przy nich sztaby poszczególnych kadr manipulują najwięcej. W ostatnich sezonach aż oczy bolały od patrzenia na to, jak zawodnicy mają nisko zawieszony krok. Dotyczy to wszystkich bez wyjątku. Także Polaków. - To, co się działo przez ostatnich kilka lat to była masakra - powiedziała Agnieszka Baczkowska, polska kontrolerka z FIS, w rozmowie z Interia Sport. Skoki narciarskie. Skaner wkracza do akcji. Testy były w Planicy I dlatego na posiedzeniu komisji FIS ds. sprzętu i rozwoju podjęto szereg decyzji, które jednak musi zaakceptować komitet skoków narciarskich na kongresie FIS na początku maja w Dubrowniku. Jeżeli zaproponowane zmiany wejdą w życie, to od lata zawodnicy będą sprawdzani skanerem 3D. W czasie finału Pucharu Świata w Planicy odbyła się prezentacja takiego pomiaru zawodnika. - Widziałam rezultaty skanów już wcześniej. Docelowo ma on sprawdzać zarówno zawodnika, jak i kombinezon, bo ten skaner jest w stanie porównać ciało z ubraniem, które na nim masz. W pierwszym etapie pomiary dotyczyłyby jednak tylko samych skoczków. Docelowo jednak będziemy chcieli tym skanerem przeprowadzać także kontrole kombinezonów - powiedziała Baczkowska. - Przed sezonem zawodnicy będą mieli skanowane ciało, a potem dokonany zostanie skan sylwetki w odzieży - dodała. Skoczkowie będą musieli przybrać na wadze Kolejną ważną zmianą będzie kontrola wagi w trakcie zawodów. Do tej pory odbywała się ona w kombinezonie. Jakiś czas temu wprowadzono zmianę, po której skoczkowie wchodzili na wagę bez butów, ale w stroju startowym. To miało pomóc w walce ze zbytnim odchudzaniem się, bo zmuszało zawodników do przybrania delikatnie na wadze. - Teraz kontrola wagi odbywać się będzie już bez kombinezonu i bez bielizny skokowej. Zawodnicy będą stawać na wadze tylko w bieliźnie osobistej. To ma sprawić, że skoczkowie będą musieli przybrać na wadze. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że wielu zawodników ma problemy ze zbyt niską wagą - przyznała polska kontrolerka FIS. - Nie chcemy od razu dokonywać rewolucji i zmieniać tabele BMI, czego jednak nie wykluczam w przyszłości. Dlatego stosujemy na razie pośrednie kroki. Stanięcie na wadze bez kombinezonu sprawi, że zawodnicy będą musieli przytyć o około 1,5 kilograma, a to już jest sporo - dodała. Koniec z "kurczeniem się". Teraz wielu zawodników wyraźnie urośnie Do tego połączenie wagi z pomiarami ciała skanerem, zrobi kolejną dużą różnicę. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której zawodnicy "kurczyli się" o kilka centymetrów. Miało to związek z nowymi pomiarami ciała, jakie zostały wprowadzone przed ostatnim sezonem. FIS mierzyła bowiem skoczków na leżąco i siedząco, chcąc ukrócić manipulacje związane z wysokością kroku. Trenerzy przeprowadzali nawet skoczkom specjalne szkolenia na temat tego, jak powinni układać swoje ciało w czasie pomiarów. Dzięki temu, że udało się uszczknąć kilka centymetrów w czasie pomiarów, w rzeczywistości zawodnicy ci mieli obszerniejszy kombinezon. I to wszystko w zgodzie z przepisami. Ci, którym nie udało się "zmniejszyć", mieli bardziej obcisły strój. - Teraz może się okazać, że wielu zawodników znowu urośnie - śmiała się Baczkowska, dodając: - Najpierw chcemy uzyskać realne pomiary wysokości ciała i wtedy uzyskamy realne BMI zawodników, które w tej chwili nie jest zgodne z prawdą. Zawodnicy stosowali bowiem różne techniki, by się "zmniejszyć". Oni są wyćwiczeni, a ja, choć nie jestem tak sprawna jak sportowcy, potrafiłam - mierząc się zeszłoroczną metodą - "zmniejszyć się" o sześć centymetrów. Po prostu wiedziałam, jak to zrobić. Skanowanie skoczków. Jak będzie wyglądało? Polska kontrolerka w FIS przyznała, że wszyscy są bardzo zadowoleni z prób skanowania ciała. - Dostajemy awatar 3D sylwetki, łącznie z tym, że po twarzy jesteśmy w stanie poznać, kto to był. Dzięki skanerowi widzimy też dokładnie, jak ktoś stoi. Na tego awatara nakładane są osie od kostki do kolana, od kolana do biodra, od biodra do szyi, od szyi do czubka głowy. Widzimy zatem, czy ktoś stał prosto, czy może się garbił, by się "zmniejszyć", bo w tym kierunku ostatnio to wszystko szło. Przyznam, że pomiary skanerem wypadły bardzo obiecująco - powiedziała Baczkowska. Zanosi się zatem na duże zmiany w tym sezonie, a prawdopodobnie w kolejnym jeszcze większe. Od sezonu 2024/2025 jest duża szansa na pełną elektroniczną kontrolę zawodników i kombinezonów. To będzie oznaczało, że nie będzie już ona wyrywkowa, a dotyczyć będzie wszystkich bez wyjątku. - Przed startem ustawimy skaner i przez niego przejdą wszyscy skoczkowie. Nikt też nie będzie zarzucał kontrolerom, że inaczej traktują jednych czy drugich - przyznała. Zakaz dla polskich butów. FIS zmniejsza prędkości skoczków. Analizy były szokujące Na posiedzeniu komisji podjęto też ważną decyzję dotyczącą nowych modeli butów Polaków, produkowanych przez firmę Nagaba. Od nowego sezonu będą one zakazane. Dzięki tym butom łatwiej było kontrolować narty w locie. Komisje FIS podjęły też decyzję o zmniejszeniu grubości wkładki w butach. Teraz w najgrubszym miejscu ma ona mieć maksymalnie 3 centymetry, a dotychczas było to 5,5 cm. Wydaje się, że to są drobne zmiany, ale ich suma doprowadzi jednak do małej rewolucji. Jednym z celów, jaki przyświeca FIS, jeżeli chodzi o wprowadzenie kilku zmian, jest sprawienie, by zawodnicy nie byli tak szybcy na rozbiegu i przy wyjściu z progu, a także, by nie przyspieszali w ostatniej fazie lotu. - Wszyscy rozwijają sprzęt i to doprowadziło do znacznego przyspieszenia skoczków. I doszliśmy do granicy. Od kilku lat zaczynam nam brakować belek na skoczniach. Przy tym rozwoju sprzętu skocznie robią się po prostu za małe - przyznała Baczkowska. Łatwiej zatem jest dokonać zmian w sprzęcie, niż zmuszać organizatorów zawodów do przebudowy obiektów. Do tego wszystkiego doszły analizy, jakie prowadziła FIS. - Analizy dały naprawdę niesamowite wyniki. Po raz pierwszy w historii skoków okazało się, że zawodnicy są w stanie w ostatniej fazie lotu przyspieszyć o 10 km/h. To jest szok. Przez ostatnie dwa-trzy lata skoczkowie byli w stanie utrzymać prędkość. Wcześniej zawsze wytracali ją na dole. Teraz dostają na dole skoczni znacznego przyspieszenia. To powoduje, że przy lądowaniu działają znacznie większe siły. Oczywiście nowoczesny sprzęt pozwala im przeżyć, bo na tym sprzed dziesięciu lat nie mieliby szans. Są jednak pewne limity. Dlatego trzeba przemodelować cały system butów i wiązań w nartach oraz wkładek do butów, by zmniejszyć prędkości skoczków. Dzięki tym zmianom ich pozycja w locie nie będzie tak agresywna. Nie osiągną też tak szybko maksymalnej trajektorii lotu - wyjaśniła Polka.