Jan Boklöv zdumiał wszystkich. Wydawało się bowiem, że ten Szwed kompletnie nie potrafi skakać. Takich zawodników nie wiadomo skąd zresztą wówczas nie brakowało, weźmy chociażby Brytyjczyka Eddie Edwardsa, który w rozpaczliwy sposób próbował się nie zabić czy poturbować podczas startu na mistrzostwach świata w Oberstdorfie w 1987 roku czy igrzyskach olimpijskich w Calgary w 1988 roku. Wiele wskazywało na to, że mało znany skoczek ze Szwecji jest podobnego formatu - jeden z tych, co to walczą na skoczni o przetrwanie i o to, aby nie być ostatnim, To by się zresztą zgadzało, bo Szwecja to potęga w sportach zimowych, ale skoczków narciarskich na światowym poziomie raczej nie miewała. Norwegia czy Finlandia - owszem, ale Szwecję ten sport jakoś omijał. Tore Edman był mistrzem świata w 1927 roku, a Thure Lindgren - wicemistrzem w 1950 roku, z kolei Sven Riksson - wicemistrzem olimpijskim w 1936 roku, ale na tym szwedzkie sukcesy na skoczniach w zasadzie się skończyły. Kiedy kilkadziesiąt lat później pojawił się Jan Boklöv, rzeczywiście wyglądał na outsidera, zwłaszcza gdy rozłożył narty w dziwaczny sposób, jakby nie potrafił ich utrzymać razem, równolegle do siebie. Krzyżowały mu się ich końcówki, a czubki rozchylały, przez co układały się w styl V. No tak się przecież nie skakało! Wyglądało to brzydko, jakby skoczek nie kontrolował lotu. Niemniej było skuteczne. Szwed dzięki stylowi V zaczął zdobywać miejsca w czołówce. Na mistrzostwach świata w Oberstdorfie w 1987 roku był 27., a w sezonie 1988/1989 wygrał Puchar Świata. Wygrał, zanim sędziowie zaczęli mu odbierać punkty za tak fatalny styl. I nie pozwolili mu na więcej zwycięstw. Kiedy w sezonie 1992/1993 styl V stał się obowiązujący, Jan Boklöv kończył karierę. Styl V jest przykładem nie tylko na to, jak zmieniają się w sporcie gusta oraz oceny. To, co kiedyś było uważane za niedopuszczalne z czasem staje się normą. To także przykład na eksperymenty, jakim podlegały skoki narciarskie w poszukiwaniu najlepszej aerodynamiki i najdogodniejszego ułożenia ciała. Style skakania na nartach - XIX wiek: skoczkowie w ogóle nie układali ciała do lotu. Wybijali się po prostu i tak jak stali, tak lecieli. Odległości nie mogły być więc imponujące. - Około 1860 roku norweski skoczek Sondre Nordheim zaczął układać ciało, by stwarzało mniejszy opór powietrzu. On też jako pierwszy miał zacząć machać rękoma, by wydłużyć lot. Machanie rękoma obowiązywało przez kilkadziesiąt lat. - Pierwsze igrzyska zimowe w Chamonix w 1924 roku. Norweski skoczek Jacoba Tullina-Thamsa zdobył złoto, wychylając ciało ku przodowi i odginając ręce ku tyłowi. - 1935 rok. Na Wielkiej Krokwi w Zakopanem norweski skoczek Reidar Andersen bije rekord Stanisława Maruszarza dzięki stylowi z ramionami wyciągniętymi w druga stronę, ku przodowi. W trakcie lotu wymachiwał nimi jak śmigłami. - 1960 roku, Squaw Valley. Mistrz olimpijski Helmut Recknagel z NRD wcielił w życie sposób skakania podobny nieco do skoku do basenu - ramiona wyciągał przed siebie i pochylał ciało. Wyglądał jakby nurkował w śnieg. - Koniec lat sześćdziesiątych. Mistrz świata z 1966 roku i wielokrotny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni, norweski skoczek Bjørn Wirkola upowszechnił styl skakania z rękoma ułożonymi równolegle do ciała. Styl stał się obowiązujący, chociaż Wirkola dzięki niemu nigdy nie zdobył medalu olimpijskiego. Tym stylem skakano aż do czasów rewolucji w stylu V.