Zmagania na Letalnicy odbywają się zazwyczaj w godzinach przedpołudniowych, gdy promienie słońca padają bezpośrednio na rozbieg. Powoduje to, że tory topią się i zalega w nich woda, która potrafi "przytrzymać" narty zawodników, doprowadzając do groźnych sytuacji. Tak było w czwartek, gdy z trudem przed upadkiem uratował się reprezentant Austrii, Jan Hoerl. Skoki narciarskie. "Pułapki" na ikonicznej skoczni O tym, że słoweński obiekt jest nie tylko piękny, ale i niebezpieczny pisze w swoim felietonie dla "Tiroler Tageszeitung" Alexander Pointner. Szkoleniowiec, który do niedawna przymierzany był do roli następcy Michala Doleżala (ostatecznie zrezygnował z rozmów) podzielił się swoimi przemyśleniami. - Mamucia skocznia w Planicy ma swoje pułapki, a ciepła, słoneczna pogoda - swoje wady. Przekonaliśmy się o tym w czwartek - napisał, mając na myśli rzecz jasna wspomniany incydent z Hoerlem w roli głównej. Jak zauważył, Letalnica to jeden z ostatnich obiektów, który nie posiada sztucznych torów lodowych. To właśnie z tego powodu jest tak niebezpieczny. - Zbyt dużo wody, pochodzącej z topniejących torów może być śmiertelnie niebezpieczne dla sportowców, którzy są przyzwyczajeni do tego, że przy torach sztucznych mogą przekraczać swoje granice - uważa. Zaapelował także, by w końcu dokonać niezbędnej modernizacji.