Podczas piątkowego konkursu drużyn mieszanych w Willingen byliśmy świadkami serii absolutnie skandalicznych decyzji sędziów. Najgorszą jednak była ta o samym przeprowadzeniu tych zawodów w panujących warunkach pogodowych. Timi Zajc pod wpływem bardzo silnego podmuchu wiatru skoczył aż 161,5 metra. Wyglądało to bardzo niebezpiecznie, ponieważ nogi Słoweńca musiały przyjąć bardzo silne uderzenie na niemal płaskiej powierzchni. Sędziowie muszą brać odpowiedzialność za swoje decyzje W takich sytuacjach starszym kibicom skoków od razu przypomina się legendarna już sytuacja z udziałem Gregora Schlierenzauera. W 2009 roku roku Austriak miał 19 lat i był u szczytu swej formy. Na mamuciej skoczni w Vikersund sędziowie puścili go z dziesiątej belki, a skoczek osiągnął aż 224 metry. Sytuacja miała podobne zakończenie, jak w przypadku wcześniej wspomnianego Timiego Zajca. Schlierenzauer nie ustał skoku, a gdy wstał, od razu skierował swój wzrok w kierunku sędziów, sugerując im wymownym gestem, aby "puknęli się" w głowę, ponieważ popełnili karygodny błąd, pozwalając mu wystartować z tak wysokiego zeskoku.