Maciej Kot odpalił dwie "rakiety", jedną doleciał na 133 m, a drugą na 130 m w "drużynówce". To było wyjście z cienia, wejście Kota - smoka? - reporter serwisu eurosport.interia.pl zapytał naszego skoczka. - Nie przesadzajmy (śmiech). Jestem bardzo zadowolony, bo po Turnieju Czterech Skoczni, który był dla mnie bardzo nieudany i po Oberstdorfie, gdzie było już lepiej, nie skakałem na tyle dobrze, żeby być włączonym w skład drużyny i wystawionym do konkursu indywidualnego. Miło jest wrócić do składu, skakać daleko i czuć się dobrze na skoczni. Miło jest czerpać radość ze skoków. W konkursie drużynowym była ona naprawdę wielka i jestem z tego zadowolony - powiedział Kot. - Z widza i kibica zamieniłem się w uczestnika tych wydarzeń. Cieszę się, że dobrymi skokami i zwycięstwem podziękowaliśmy kibicom za wsparcie - dodał. Z Zakopanego Michał Białoński i Waldemar Stelmach