Dzisiejszymi kwalifikacjami (godz. 18) do konkursu o Puchar Świata w Wiśle, na skoczni im. Adama Małysza, zaczyna się sezon 2017/2018 w skokach narciarskich. Transmisje w Eurosporcie.Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Panie trenerze, po raz pierwszy w historii zimowy Puchar Świata w skokach zaczyna się w Polsce. Oczekiwania w związku z tym przed pierwszymi zawodami są większe niż gdyby sezon rozpoczynał się na przykład w Finlandii. Czy to dla pana dobra sytuacja? Stefan Horngacher, trener kadry skoczków: - Oczywiście o wiele przyjemniej dla nas jest zaczynać rywalizację w kraju. Chociażby dlatego, że skoczkowie są bardzo blisko swych domów. Dzięki temu, że zaczynamy w Wiśle umożliwimy start w Pucharze Świata nie tylko żelaznym kadrowiczom, ale też grupie młodych skoczków, którzy zadebiutują w cyklu. Jesteśmy przygotowani do startów na śniegu. Dlatego zawody Pucharu Świata w Wiśle zapowiadają się dla nas pozytywnie. Ten sezon jest wyjątkowy z uwagi na igrzyska olimpijskie w Pjongczangu. Widzę, że obrał pan mądrą taktykę, by minimalizować presję ciążącą na obrońcy mistrzostwa olimpijskiego - Kamilu Stochu. Pilnuje pan jednocześnie, by zawodnicy koncentrowali się na najbliższych zawodach, a nie od razu na igrzyskach. - To jedyna droga. Bardzo trudno planować z myślą o jednych tylko zawodach, w środku sezonu. Musisz skakać dobrze w każdym konkursie, bo wtedy tylko staniesz przed szansą na wygranie w tym najważniejszym momencie sezonu. Jest też drugi aspekt: wygranie igrzysk olimpijskich to niesamowicie trudne zadanie, a Kamil dokonał tego już dwukrotnie, więc wie dokładnie jak ciężko to zrobić. Nasza koncentracja sprowadza się do dobrych startów i prób potwierdzania wysokiej formy w każdy weekend. Tą metodą, dobrego skakania z konkursu na konkurs, postaramy się przygotować wysoką dyspozycję na igrzyska. Dużym sukcesem pana i pańskiego sztabu jest ostatnie lato, podczas którego do trzech uznanych firm: Stoch, Kot, Żyła, dołączyło czwarte nazwisko: Dawid Kubacki, który wygrał letnią Grand Prix. To świetna wiadomość przed konkursami drużynowymi w sezonie Pucharu Świata i na igrzyskach. - Na pewno Dawid uczynił spory postęp. Był na topie latem, wzmocnił się mentalnie, był w naprawdę dobrej formie. To nam pomaga w znacznym stopniu. Mieliśmy trzy mocne nazwiska, a teraz do nich dołącza Dawid i każdy z tej czwórki może w każdej chwili wskoczyć na podium. Pora na kolejnych zawodników, którzy podążają za nimi. Pracujemy ze Stefanem Hulą i Kubą Wolnym. Mamy naprawdę dobrą, silną drużynę. Jesteśmy gotowi do startu! Zatem przed rozpoczęciem sezonu 2017/18 ma pan tylko jedną złą wiadomość: pierwsza "dziesiątka" z Pucharu Świata musi się także kwalifikować do konkursu. Naszym skoczkom dojdzie pracy, bo przecież miewał pan po trzech-czterech zawodników w czołowej "dziesiątce". Jaka była pańska reakcja po tej decyzji FIS-u? - Nie opowiem panu, jaka była moja reakcja, ale akceptuję tę decyzję. Ta reguła dotyczy każdego skoczka na świecie, nie tylko tych naszych. Oczywiście, czasem lepiej jest być wyłączonym z kwalifikacji. Zdarzając się drobne problemy zdrowotne, jak choćby żołądkowe, podczas których kwalifikacje to dodatkowe obciążanie organizmów, ale sądzę, że poradzimy sobie z tym. Podkreślam, ta zasada dotyczy każdego skoczka. Z drugiej strony, trzeba spojrzeć na korzyści tej zmiany. Dzięki niej kwalifikacje staną się bardziej atrakcyjne dla telewizji, a jej większe zaangażowanie może wyjść tylko na dobre naszej dyscyplinie. Widzę, że robi pan postępy z nauką polskiego. Bez trudu wymawia pan słowo "cierpliwości". - Mój polski ciągle nie jest dobry tak, jakbym tego chciał, ale teraz rozumiem już coraz więcej i trochę próbuję mówić po polsku. Najczęściej są to słowa, jakie słyszę na skoczniach. Jaki jest dla pana plan minimum na ten sezon, jeśli chodzi o Puchar Świata i igrzyska olimpijskie? - Byle nie być ostatnim. W Wiśle rozmawiał Michał Białoński