U progu nowego sezonu, z historycznym początkiem w Polsce na obiekcie im. Adama Małysza (a kogóż by innego, wszak to on narobił tego pozytywnego zamieszania), z Turniejem Czterech Skoczni w środku, konkursami w Zakopanem, a przede wszystkim igrzyskami w Pjongczangu w części kulminacyjnej, Stefan zachowuje spokój szachisty. Odpowiada w następujący sposób: "Plan minimum na nowy sezon? Nie być ostatnim." "Presja? Jaka presja? Chodzi panu o zbyt wysokie ciśnienie powietrza? To należy je upuścić!" "Kamil Stoch przed Pjongczangiem nie czuje żadnej presji, on już nic nie musi. Zdobył w Soczi dwa złote medale, więc na następnych igrzyskach może skakać na zupełnym luzie." "Piotr Żyła ma o niebo lepiej niż rok temu. Teraz zna już metody treningowe, technikę, przyzwyczaił się do niej, nic nie jest dla niego nowe. Nie musi się o nic kłócić, zaufał w naszą pracę." Same pozytywy, żadnych dalekosiężnych planów, iście beenhakkerowskie "Little by little, step by step". W odróżnieniu jednak od wielkiego Holendra Leo Beenhakkera, który reprezentację polskich piłkarzy zawiódł na Euro 2008, Horngacher uczy się polskiego. Jakże nas zdumiało w jego ustach nienaganne "cierpliwości". Dla Austriaka to nie tak łatwe słowo. - Mój polski ciągle nie jest dobry tak, jakbym tego chciał, ale teraz rozumiem już coraz więcej i trochę próbuję mówić po polsku. Najczęściej wpadają mi w ucho słowa, jakie słyszę na skoczniach - tłumaczy. Zarażeni optymizmem skoczkowie nie czują tremy, a wręcz przeciwnie - czekają na start! - Zaczynamy Puchar Świata na swojej ziemi, w obecności swoich kibiców i mam nadzieję, że z fajną energią. Dodatkowo uniknęliśmy dalekiej podróży na zawody. Plan jest taki, jaki był latem: normalne dobre skoki i mam nadzieję, że to mi da dobre rezultaty - zapowiada zwycięzca letniej Grand Prix Dawid Kubacki. Dyrektor sportowy kadry i legenda polskich skoków Adam Małysz zwraca jednak uwagę na fakt, że w sporcie łatwiej zdobywać szczyty niż je bronić, a przecież "Biało-Czerwoni" zdominowali konkurs drużynowy podczas ostatnich MŚ. - Gdy trzeba uciekać konkurencji, to bardziej się bronisz, a w sporcie zawsze jest lepiej atakować, ale ja wierzę w nasz zespół, bo jest superprzygotowany. Chłopaki wszystko robią w jak najlepszym porządku. Musimy być przygotowani na to, aby w tym momencie zrobić jeszcze większy krok do przodu, aby inni nas nie dogonili - mobilizuje młodszych kolegów Orzeł z Wisły. Lider ekipy Kami Stoch przyciąga tłumy na największe obiekty świata. Jest świadom swej wartości, co nie znaczy, że uderzyła mu woda sodowa do głowy. Wzniosłych zapowiedzi, wielkich deklaracji od niego nie usłyszycie. - Mam prostą taktykę: po prostu postaram się oddawać najlepsze skoki, na jakie mnie stać w danym momencie, zrobić dobrze swoją pracę, a jaki będzie jej efekt, to już czas pokaże - powtarza dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi. A jak skoczek z Zębu radzi sobie z presją? - Mam w sobie wystarczająco pozytywnych emocji, aby dokładać sobie jakąś niepotrzebną presję - odpowiada Stoch. W sezonie olimpijskim nigdy nie wiadomo, czy lepiej zacząć skakanie spokojnie, a później się rozkręcić, w kluczowym momencie. Adam Małysz widzi to prosto: - Jestem za tym, aby zawody w Wiśle nasi zaczęli z wielkim przytupem, ale też żeby później podczas konkursów się zmieniali na prowadzeniu. Wówczas będą w stanie utrzymać dłużej wysoką formę - radzi. Dzisiejsze kwalifikacje do konkursu w Wiśle już o godz. 18. Transmisja w Eurosporcie. Sprawdzimy, czy już dzisiaj da się dostrzec pierwiosnki owego wielkiego przytupu. Z Wisły Michał Białoński i Waldemar Stelmach