Kubacki lądował na 125,5 i 122,5 m. Gdyby były to zawody indywidualne, te wyniki dałyby mu piąte miejsce. - Chcieliśmy do konkursu podejść na spokojnie, zrealizować swoje drobne cele bez zbędnego napalania się na zwycięstwo, pokazać dobre, solidne skoki. Na spokojnie wejść sobie w ten sezon - powiedział po zawodach Kubacki. Mimo że był najlepszym z "Biało-Czerwonych", zawodnik zdaje sobie sprawę, że ani on, ani koledzy z drużyny jeszcze nie są w najwyższej formie. - Pokazaliśmy, że mimo że to nie była nasza najwyższa dyspozycja, bo stać nas na dużo więcej, już jesteśmy w stanie rywalizować o czołowe pozycje. Dla nas to dobry wyznacznik tego, ile jeszcze mamy do popracowania, a później też do osiągnięcia - powiedział 27-letni skoczek. Miejsce na niższym stopniu podium na własnej skoczni nie jest lekkim niedosytem? - Drugie miejsce jest dla nas jak najbardziej satysfakcjonujące. Myślę, że kibice przed konkursem braliby to w ciemno. Spisaliśmy się jako drużyna - uważa Kubacki. Polscy skoczkowie od roku nie schodzą z podium konkursów drużynowych. Czy to działa na wyobraźnię w kontekście choćby zbliżających MŚ w lotach, a przede wszystkim igrzysk olimpijskich? - Na pewno działa na wyobraźnię mediów i kibiców - odparł ze śmiechem Kubacki. - To jeszcze zbyt odległy termin, żeby o tym myśleć i prognozować. Dla nas istotą jest to, co robimy na skoczni, a nie to, co będziemy sobie prognozować przed zawodami. Myślenie o tym jest dla nas po prostu zbędne. Z Wisły Michał Białoński i Waldemar Stelmach