Wysłannik serwisu eurosport.interia.pl zapytał Stocha o to, skąd te nerwy. Kamil, zanim dorwał się do mikrofonu, bo na sali był jeden i wędrował z rąk do rąk całej naszej ekipy (oprócz niego byli w niej Maciej Kot, Piotr Żyła i Dawid Kubacki), odpowiedział pytaniem: "A pan się nie denerwował?". Po czym powtórzył to do głośników. Przez moment rolę się odwróciły i pytającym był nasz skoczek. Kamil Stoch: Denerwował się pan, ale dlaczego? - To normalne, inauguracja zawodów o Puchar Świata.No widzi pan, ja też się dlatego denerwowałem, to rzecz naturalna - odparł. Wcześniej skoczek z Zębu opowiadał o swych odczuciach po konkursie. - Skakało się dobrze, aczkolwiek nie obyło się bez nerwów. Było dużo emocji, na koniec miły akcent, mamy miejsce na podium, które potwierdza, że mamy drużynę na bardzo dobrym poziomie - tłumaczył Kamil. W związku z tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeszcze rok temu wszyscy w Polsce drugie miejsce w konkursie drużynowym przyjęliby jako wielki sukces, ale w związku z tym, że nasze Orły przystępowały do sezonu jako obrońcy mistrzostwa świata, pozostaje lekki niedosyt. Jakie uczucia dominują u Kamila? - Uważam, że jedno i drugie. To znaczy nie uważam, tylko czuję, że jedno i drugie. Jest trochę niedosytu, ale też satysfakcji z wykonanej pracy i osiągniętego wyniku - odpowiedział skoczek z Zębu. - Moje skoki były na dobrym poziomie, wiem że stać mnie na więcej, na bardziej stabilne skakanie - dodał. Kamil opowiedział też, z czego wynikały jego kłopoty przy pierwszym skoku, w którym wylądował zaledwie na 120.5 m. - Miałem wówczas słabą prędkość najazdową, a wzięło się to z tego, że jedna narta była bliżej bandy i ocierała o nią. W drugim skoku pilnowałem, aby narty były bliżej środka toru. Wiem, że muszę popracować nad prędkością - postawił sobie cel na dalszą część sezonu dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi. Prosto z Wisły Michał Białoński, Waldemar Stelmach