Noriaki Kasai stał się ikoną skoków narciarskich jako najstarszy zawodnik w stawce, który raz lepiej, raz gorzej, ale mimo wszystko w każdym sezonie przez kilkadziesiąt lat potrafił zebrać konkretną ilość pucharowych punktów. Era japońskiego weterana tej widowiskowej dyscypliny to okres, w którym przeminęły kariery wielkich nazwisk. On wciąż pozostawał w grze, niezależnie od słabszych momentów swojej sportowej drogi. Kasai zadebiutował w PŚ w 1988 roku. Rok później zdobył swoje pierwsze punkty kilka razy, meldując się nawet w czołowej dziesiątce. Sezon 1990/1991 był ostatnim, w którym Japończyk zakończył zimę z zerem na liczniku. Z tak słabą formą borykał się dopiero 29 lat później. To właśnie w tym sezonie weteran skoczni ani razu nie przedarł się jeszcze do drugiej serii. Wkrótce minie połowa lutego, a na koncie reprezentanta Japonii wciąż zero punktów. Skoczek nie został powołany do składu na prestiżowy Turniej Czterech Skoczni. Wcześniej nie zakwalifikował się do zawodów w Wiśle, Kuusamo, do jednego z konkursów w Niżnym Tagile i w Sapporo. Jego najlepszym rezultatem w trwającym ciągle sezonie jest 33. miejsce w Klingenthal. Wiele wskazuje na to, że bilans tej zimy faktycznie dla skoczka może być przełomowy w negatywnym tego słowa znaczeniu. 47-latek nie wystąpi w lotach narciarskich w Bad Mitterndorf oraz w Rasnovie. Nie znalazł się też w składzie na drugoligową rywalizację, w której w ostatnim czasie brał udział. Jeśli trzykrotny medalista olimpijski nadal będzie pomijany przy projektowaniu składów na zawody w PŚ i PK, faktycznie może być to pierwszy raz od 29 lat, w którym zakończy sezon bez żadnego punktu. Wiecznie młody sportowiec wiele razy był pytany o to, kiedy zamierza żegnać się z dyscypliną. Oby ten zakręt w jego karierze nie był początkiem końca żywej historii skoków narciarskich. AB