Po raz trzeci z rzędu karuzela Pucharu Świata rozkręca się właśnie w Wiśle. Walter Hofer, dla którego będzie to ostatni sezon w roli dyrektora PŚ, kilka lat temu dał się przekonać, że sezon trzeba rozpoczynać już w listopadzie, a najlepiej zrobić to w Polsce. Gospodarze zawodów w Wiśle nie zawodzą, choć aura niekoniecznie przychodzi im z pomocą i o większych opadach śniegu nie ma co marzyć. Na ten sztuczny skoczkowie nieco narzekali za pierwszym razem, kiedy doszło do kilku upadków. Przed rokiem było już znacznie lepiej. Sezon w Wiśle tradycyjnie rozpoczyna się konkursem drużynowym. Przed dwoma laty "Biało-Czerwoni" dali się "ograć" Norwegom, ale rok temu nie pozostawili już złudzeń rywalom. Indywidualnie w 2017 roku niespodziewanie triumfował Japończyk Junshiro Kobayashi, a rok później Rosjanin Jewgienij Klimow. Na najniższym stopniu podium przed rokiem stanął brat Junshiro, Ryoyu. Jak się okazało, był to wstęp do wielkiego sezonu Kobayashiego, który zdobył Kryształową Kulę. - Skocznia w Wiśle, na której odbędzie się inauguracja, to bardzo trudny obiekt. Jeśli jednak złapiesz odpowiednie czucie, to możesz mierzyć w miejsce na podium - zaznaczył tuż przed nowym sezonem Japończyk, cytowany na Skijumping.pl. To właśnie rewelacyjny japoński skoczek jest przedsezonowym faworytem bukmacherów do ponownego triumfu w klasyfikacji generalnej. W dalszej kolejności wymieniani są: Kamil Stoch, Stefan Kraft, Markus Eisenbichler, Robert Johansson, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Kto wie, czy właśnie Kubacki nie będzie czarnym koniem polskiej ekipy. W kończącym się roku nasz skoczek sięgnął po tytuł mistrza świata w nieprawdopodobnym konkursie w Seefeld, wygrał pierwszy w karierze konkurs Pucharu Świata, a także triumfował w letniej Grand Prix. - Nie lubię bawić się we wróżby, ale jestem spokojny o swoją dyspozycję - podkreślił Kubacki. W ostatnich miesiącach tematem przewodnim w polskich skokach były... buty. Polacy zadziwili świat nowym obuwiem do skoków, produkowanym na zamówienie w polskiej firmie. Adam Małysz dostał zielone światło od Polskiego Związku Narciarskiego i "wychodził" dostawcę, który produkuje idealne buty dla "Biało-Czerwonych". I to na wyłączność. Gdy nasi skoczkowie zaczęli pojawiać się na skoczniach w nowym obuwiu, świat skoków wstrzymał oddech. Co wymyślili Polacy? - Norwegowie już zazdroszczą - cieszył się Małysz. Wojna technologiczna w sporcie trwa w najlepsze. A w skokach nowinki są szczególnie doceniane. Co prawda trudno wygrywać konkursy samymi butami, ale... Piotr Żyła wprawił wszystkich w osłupienie, gdy wyliczył nam dokładnie, ile można zyskać na nowym sprzęcie. - Sześć i pół do siedmiu metrów na skoczni normalnej, sześć na małej i do 10 metrów na mamucie - poinformował nasz skoczek. "Biało-Czerwoni" rozpoczynają sezon pod wodzą nowego szkoleniowca Michala Doleżala. Czech przejął pałeczkę po swoim szefie Stefanie Horngacherze, który objął kadrę Niemiec. - Jako grupa wyglądamy świetnie, mamy najlepszy sztab, jaki możemy sobie wymarzyć - podkreślił tuż przed sezonem Stoch. - Ja nie jestem Stefan - stanowczo odpadł nowy trener Polaków, pytany o porównanie reprezentacji Polski do tej z czasów Horngachera. Pierwszą poważną odpowiedź otrzymamy już w najbliższy weekend w Wiśle. - Lato było udane i wszystko wskazuje, że zima będzie jeszcze lepsza - rzucił przed startem sezonu sympatyczny Czech. Na konkursy "u Małysza" Doleżal powołał 13 skoczków, w tym dwóch absolutnych debiutantów: Adama Niżnika i Kacpra Juroszka. Oprócz nich na skoczni zobaczymy: Stocha, Kubackiego, Żyłę, Macieja Kota, Jakuba Wolnego, Stefana Hulę, Klemensa Murańkę, Aleksandra Zniszczoła, Pawła Wąska, Andrzeja Stękałę i Tomasza Pilcha. WS