Kamil Stoch zdominował zawody w Wiśle. Nie zostawił rywalom żadnych złudzeń, zresztą sami przyznali, że Kamil w takiej formie jest obecnie poza ich zasięgiem. Orzeł z Zębu królował w Wiśle, a w jego cieniu odradzał się jeden z najbardziej utytułowanych skoczków narciarskich w historii. Gregor Schlierenzauer wrócił na skocznię po 376 dniach. Przed rokiem stracił radość ze skakania, a gdy wyjechał do Kanady, aby psychicznie odpocząć, zerwał więzadło krzyżowe w kolanie jeżdżąc na nartach. Kariera zawisła na włosku, ale walcząc o powrót do sprawności, odzyskał jednocześnie motywację do powrotu na skocznię. Zawody w Wiśle były dla niego wielką niewiadomą. Bez problemu przebrnął jednak przez kwalifikacje i w sobotnim konkursie zabrakło mu tylko 1,2 punktu, aby awansować do finałowej serii. Dzień później "odpalił" w kwalifikacjach - skoczył 132 m, nokautując rywali. W pierwszej serii miał bardzo dobre warunki i perfekcyjnie je wykorzystał skacząc na 135,5 m. "Nieźle się spociłem lądując z telemarkiem z moim operowanym kolanem, ale wytrzymało" - przyznał Schlierenzauer. "To była ulga dla głowy i świetne potwierdzenie, że kolano dobrze funkcjonuje" - dodał. Fiński sędzia nagrodził Austriaka notą marzeń. Dwudziestka za styl jest kolejnym potwierdzeniem tego, że Schlierenzauer jest na właściwej drodze. "Ta nota wiele dla mnie znaczy, bo nie miałem wielu dwudziestek w karierze. To pokazuje również, że właściwie pracujemy także nad techniką" - powiedział austriacki skoczek. Drugi skok nie był już tak udany i z czwartego miejsca spadł na ósme, ale to i tak znakomity wynik, jak na dopiero drugi start po ponad rocznej przerwie. "Dawno nie skakałem tak daleko, jak w pierwszej serii. Oczywiście jestem z siebie dumny, ale jednocześnie wiem, że jest jeszcze sporo do zrobienia" - dodał skromnie. Schlierenzauer zapewniał, że nie zamierza niczego robić na siłę i nie działa pod presją czasu, ale wiadomo, że jego celem są mistrzostwa świata, które 22 lutego rozpoczną się w Lahti. Do tego czasu musi przekonać trenera, że warto na niego postawić, bo konkurencja w austriackiej kadrze jest duża. Kolejną szansą będą więc dla niego konkursy w Zakopanem, które już w najbliższy weekend. "Z niecierpliwością czekam teraz na konkursy w Zakopanem, gdzie zawsze jest fantastyczna atmosfera" - podkreślił Gregor Schlierenzauer.