Stefan Hula stał się stałą częścią składu w konkursach drużynowych w kończącym się sezonie. Najstarszy z kadrowiczów osiągnął w sobotę odległość 122,5 m w pierwszej serii oraz 125,5 w serii finałowej. - Pierwszy skok trochę spóźniłem, chociaż i tak był dobry. Zabrakło dobrej energii i prędkości w locie, czego efektem są trochę kiepskie metry. Drugi skok był już lepszy, chociaż te nogi nie są jeszcze takie, jak powinny. Potrzebna jest energia, aby przelecieć pierwszą fazę lotu i na koniec mieć większą prędkość. Tego mi brakuje, ale technicznie to wygląda dobrze, więc wiele mi nie jest mi potrzebne, aby poprawić swoje rezultaty - podsumował występ w sobotnim konkursie. Stefan Hula był w centrum uwagi wśród licznie przybyłych na zawody kibiców z Polski. Polak z trudem przemierzał skocznię w kierunku wyjścia. Zapytany o atmosferę panującą podczas zawodów, nie ukrywał entuzjazmu. - Czuliśmy się, jak u siebie. Kibice są wspaniali. Pomimo tego, że jesteśmy w Norwegii i powinna być tu większość lokalnych kibiców, mamy większość Polaków. Jest jak w domu - powiedział nas reprezentant. Brązowy medalista w drużynie z Pjongczangu pomimo błędów, był jednak zadowolony z końcowego rezultatu. - Skończyło się dobrze. Cieszmy się z drugiego miejsca - zakończył Hula.