Stoch wylądował w pierwszej serii na 138 metrze i wprawił w euforię licznie przybył na Holmenkollbakken kibiców. Chociaż na półmetku rywalizacji pewnie objął prowadzenie, skok w drugiej serii pozwolił mu na uplasowanie się na szóstej pozycji. - Właściwie to jestem w szoku, bo skok może i nie był perfekcyjny to wydawał mi się dobry. Był na takim samym poziomie, jak pozostałe tutaj, ale po trzydziestu metrach poczułem jakby ktoś złapał mnie za narty i pociągnął w dół - powiedział lider klasyfikacji generalnej Raw Air. Trzykrotny mistrz olimpijski zapytany o warunki, w jakich został dopuszczony do skoku przyznał, że z pewnością nie były one dobre. - To z pewnością nie były dobre warunki, ale nie chcę tego komentować. Dla mnie to już jest historia. Chcę myślę o jutrze i dowiedzieć się od trenera czy popełniłem błąd, a jeśli tak, to jaki. Chcę jutro już iść oddawać normalne skoki - mówił. Pomimo szóstej pozycji Stoch nadal utrzymuje prowadzenie w klasyfikacji generalnej drugiej edycji Raw Air. Polak pewnie utrzymuje również pierwsze miejsce w Pucharze Świata. - Jak mówi filozof, zawsze czegoś brakuje i zawsze może być coś zrobione lepiej, ale to były bardzo solidne skoki na dobrym poziomie, jak wszystkie tutaj. Nawet z tym ostatnim - tłumaczył po niedzielnym konkursie indywidualnym. Zapytany o plany na następne godziny i intensywność turnieju zdradził, że woli już dzisiaj jechać do Lillehammer, gdzie w najbliższy wtorek zostanie rozegrany kolejny konkurs z cyklu Raw Air. - Lepiej jest przyjechać wieczorem, przespać całą noc, zjeść śniadanie i iść na skocznię, niż wstać, zjeść śniadanie i jechać kilka godzin autobusem, a potem iść na skocznię. Takie rozwiązanie jest lepsze - zakończył rozmowę reprezentant Polski. Z Oslo Aleksandra Bazułka