Mimo wypadku swego skoczka Niemcy wygrali konkurs drużynowy, wyprzedzając Austrię i Polskę. "Horror przyćmiewa zwycięstwo niemieckiej drużyny" - napisał sport.de. Austriacki trener Niemców skrytykował jury, obciążając je odpowiedzialnością za poważny upadek Siegela. Zawodnik upadł po skoku na 142,5 m w trzeciej kolejce drugiej serii. Długo nie podnosił się z podłoża. W końcu opuścił skocznię na noszach i został odwieziony do szpitala poobijany i z kontuzją kolana. W drugiej serii rekord skoczni pobił Niemiec Markus Eisenbichler (143 m). Na zakończenie konkursu nowym rekordzistą został jednak Dawid Kubacki, który wylądował na 143,5 m. Bliski rekordu był też Siegel, ale skończyło się wypadkiem. - Podejście do lądowania nie było dobre - mówił Schuster w ARD. - Ale jury popełniło błędy. Podjęto zbyt duże ryzyko, nie skracając rozbiegu po skoku Eisenbichlera - grzmiał szkoleniowiec Niemców. 22-letni Siegel coraz lepiej radził sobie w Pucharze Świata i był wielką nadzieją naszych zachodnich sąsiadów przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w austriackim Seefeld. Schuster uznaje Siegela za jeden z największych talentów niemieckich skoków w ostatnich latach. Kto wie, czy to nie koniec jego przygody ze skokami na dłuższy czas. - Nie chcę przewidywać, ale myślę, że straciliśmy zawodnika do końca sezonu. Nie sądzę, by szybko wrócił do zdrowia. Coś pękło w jego prawym kolanie - mówił szkoleniowiec. Z Zakopanego Michał Białoński, Waldemar Stelmach